wtorek, 21 stycznia 2014

Miniaturka 1 cz.1



Witajcie! Przybywam nie z rozdziałem, ale z miniaturką. Wpadłam na pewien pomysł; wydaje mi się dobry. Tak więc napisałam jego pierwszą część i osobiście uważam, że wyszła całkiem całkiem :D 3 strony w Wordzie, jak na mnie niezły wynik ;p Mam nadzieję, że i Wam się spodoba :) Nie wiem ile będzie mieć części, zobaczy się. Proszę o komentarze, ponieważ chciałabym wiedzieć, czy się podoba! 
Miłego czytania!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ :)  

***
    
Noc była wyjątkowo pochmurna. Ciężkie krople deszczu rozbijały się o chodniki, spływały rynnami, uderzały w okienne szyby. Londyńskie ulice były opustoszałe. Rosnące w pobliskich parkach pojedyncze drzewa rzucały groźne cienie. Szalejący wiatr dopełniał tę mroczną atmosferę.  Ludzie chowali się w domach, uciekając przed kapryśną pogodą. Tylko jedna postać przemierzała opuszczone uliczki. Osoba była wysoka, dosyć szczupła. Na głowę miała zarzucony kaptur, przez co nie dało się dostrzec twarzy. Spod kaptura wystawało kilka jasnych kosmyków włosów. Człowiek uniósł dotychczas spuszczoną głowę w górę, pozwalając aby mdłe światło latarni rozświetliło jego twarz. Teraz można było dostrzec wyraźne, męskie rysy twarzy, bladą cerę, szaroniebieskie oczy. Z wargi i nosa chłopaka powoli sączyła się ciepła krew. Szybkim ruchem starł ciecz z twarzy, krzywiąc się przy tym lekko. Zrzucił kaptur, aby deszcz obmył go z krwi i ochłodził ciało. Już nie było wątpliwości, że to Draco Malfoy samotnie spaceruje po Londynie, z poranioną twarzą, odziany w sam cienki płaszczyk. W jakim celu? Kto zgotował mu taki los? Otóż, przyczyną jego połamanego nosa był nie kto inny jak ukochany tatuś chłopaka, ale o tym potem. Teraz ważnym jest to, że młody arystokrata nie ma gdzie spać. I tu właśnie pojawia się problem. Przez myśli chłopaka przewijało się wiele miejsc, w których mógłby się zatrzymać, lecz każde było zbyt ... oczywiste. Mogliby go szybko namierzyć, a tego nie chciał. Zdeterminowany kierował się tam, gdzie nigdy nie planował się znaleźć. Skręcił w jedną z uliczek i wypatrywał odpowiedniego numeru drzwi. Grimmauld Place 9, Grimmauld Place 10, jest! Grimmauld Place 11, a zaraz obok drzwi z numerem 13. Stanął pomiędzy wejściami i czekał. Przechodzień pomyślałby pewnie, że chłopak ma coś z głową, stojąc w ulewie i gapiąc się na ścianę. Ale zwykły przechodzień nie zauważyłby, że blok zaczyna się rozsuwać. Już po chwili przed chłopakiem pojawiły się drzwi z przekrzywioną cyfrą 12 na górze. Pchnął je, modląc się by nie skrzypiały za głośno. Spodziewał się, że nikogo nie zastanie w środku. Przynajmniej miał taką nadzieję. Niestety, przeliczył się.

***
Hermiona siedziała w kuchni z książką w ręce, popijając w spokoju herbatę. Wszyscy już dawno spali. Jednak ona miała jakieś dziwne przeczucie, że coś się stanie tej nocy. Kompletnie nie wiedziała co niby miałoby się stać. Przecież tu, na Grimmauld Place byli bezpieczni, nic im nie groziło. Mimo wszystko ta myśl nie dawała jej spać. Pogrążona w lekturze nie zwracała szczególnej uwagi na ciche narzekanie Stworka i chrapanie śpiącej w ramach obrazu pani Black. Ślęczała nad tą książką dobre dwie godziny, aż w końcu ją przeczytała. Była już dosyć zmęczona, więc powoli wstała  krzesła z zamiarem pójścia spać. Niech się dzieje co chce. Spać trzeba. Była już na schodach, gdy usłyszała jakieś szuranie, skrzypienie - takie samo, jak wtedy gdy ktoś wchodził do domu. Szybko pokonała drogę na dół, w ręce trzymając różdżkę. Kto u licha przychodziłby tu o tej porze? Stanęła na końcu korytarza i wstrzymała oddech. Odczuwała wewnętrzny niepokój. Wszyscy spali, więc była sama. Gdyby gościowi zachciało się ją zaatakować, pewnie nie miałaby szans. Drzwi powoli się uchyliły. Wytężyła wzrok, bo w korytarzu było całkowicie ciemno. Pierwszym co zobaczyła była blond czupryna. Ta blond czupryna. Już wiedziała, kto ich odwiedził. Skierowała różdżkę w jego stronę i powoli podeszła do przybysza.
- Malfoy ? Po cholerę tu przyłaziłeś?! Nie powinno cię tu być!- zapytała półgłosem, nie chcąc obudzić przyjaciół. Nie starała się by jej głos brzmiał przyjaźnie. Zaklęciem Lumos oświetliła jego twarz. Zauważyła krew sączącą się z nosa i z ust. Oczy chłopaka wyrażały zdumienie. Nie sądził, że ktokolwiek tu będzie.
- Ciebie też fajnie widzieć, Granger. - Odparł ironicznie, niezrażony jej wrogim nastawieniem.
- Malfoy, do jasnej Avady! Czego tu? Skąd w ogóle wiesz o tym miejscu?  
- Snape - Blondyn wzruszył beztrosko ramionami.
- Mniejsza z tym. Pytam po raz kolejny, czego tu szukasz? I czemu jesteś ranny? - Hermiona zaczynała się niecierpliwić. Chłopak powinien jak najszybciej się stąd zmywać. Wolałaby, żeby ani Harry, ani tym bardziej Ron nie dowiedzieli się o jego wizycie. Poza tym byli tu też bliźniacy, Ginny, państwo Weasley, Remus i Syriusz. Jeżeli szybko się stąd nie ulotni, może być problem.
- Granger, słuchaj uważnie, bo najprawdopodobniej nie usłyszysz tego ode mnie już nigdy więcej. Mógłbym się tu ukryć...p-proszę? - Ostatnie słowo ledwo przeszło mu przez gardło. Niestety wymagała tego sytuacja.
- C-co proszę? Ale czemu? Śledzi cię... - Dziewczyna nie zdążyła dokończyć, bo usłyszała skrzypienie schodów. Ktoś schodził na dół. Bez zastanowienia wepchnęła młodego Malfoya do zakurzonego, starego składziku. Zatrzasnęła szybko drzwi i odwróciła się w stronę schodów. Zauważyła rudą czuprynę Rona.
- Ron? Czemu nie śpisz? - Zapytała zaskoczona jego obecnością. Bądź co bądź była druga w nocy, a Ronald był okropnym śpiochem.
- Usłyszałem jakieś szmery z dołu to przyszedłem zobaczyć o co chodzi. Rozmawiałaś z kimś? -zapytał, podejrzliwie się jej przyglądając.
- Nie, coś ty. Wszyscy już przecież śpią. Nie mogłam zasnąć, więc przyszłam tutaj poczytać. - Odparła.
- Aha. Może chodź już na górę. Powinnaś się wyspać. - Ron wyciągnął w jej stronę rękę. Ona tylko lekko pokręciła głową.
- Posiedzę tu jeszcze trochę. Muszę... pozmywać. - Rudzielec uniósł brew w geście niedowierzania. Hermiona dosłyszała ciche parsknięcie dochodzące ze schowka.  Najwyraźniej Malfoy podsłuchiwał.
- W takim razie może ci pomogę?
- Nie! - Odparła prędko. Chyba zbyt prędko, bo chłopak znów spojrzał na nią dziwnym wzrokiem. - Naprawdę nie trzeba. Ja tu jeszcze chwilę zostanę, ale ty idź spać. Rano nie wstaniesz! - Ostatnie zdanie wypowiedziała z lekkim uśmiechem na ustach. Weasley przystanął na jej propozycję i żegnając się z nią krótkim " okej, dobranoc " ruszył do siebie. Hermiona odetchnęła z ulgą dopiero gdy chłopak zniknął za drzwiami swojego pokoju. Szybko wypuściła Draco ze skrytki. Chłopak chichrał się cicho.
- Pozmywać? Serio, Granger? Na lepszą wymówkę cię nie stać? - Zaczepił  ją z rozbawieniem wypisanym na twarzy.
- Podobno czegoś chciałeś Malfoy, więc nie pyskuj. - Hermiona hardo spojrzała w jego stalowoszare tęczówki.
- Dobra, dobra. Nie denerwuj się już. - Bronił się, unosząc dłonie w geście niewinności. Zależało mu na kryjówce, a Grimmauld Place było idealnym miejscem. - To jak będzie? Mogę tu zostać?
- Jeżeli wytłumaczysz mi po co, to się zastanowię.
- Okej, ale nie tutaj. Masz własny pokój?
- Tak, chodź. - Dziewczyna zaprowadziła go do swojego małego pokoiku, który znajdował się na parterze. Zamknęła za nim szczelnie drzwi i na wszelki wypadek rzuciła na pokój Muffliato. Usadowiła się na łóżku, czekając na wyjaśnienia.

niedziela, 5 stycznia 2014

Nowy blog!

Hejoł ludki! :)
Założyłam nowego bloga, bo mam meeega wenę, tonę pomysłów no i troszkę czasu. Zapraszam do odwiedzenia i wyrażenia swojej opinii, bo jest ona dla mnie bardzo ważna! :)
Link do bloga -->KLIK<--
Oczywiście to, że zakładam nowego bloga nie oznacza, że tego porzucam, ooo co to to nie :D Będzie dalej kontynuowany i nie ma nawet o czym rozmawiać ;p
A więc, ( tak, wiem, nie powinno zaczynać się zdania od "a więc" -.-" ) serdeeecznie zapraszam ;3

Pozdro!
Alex ;3

czwartek, 2 stycznia 2014

Rozdział 10 - Nieszczęsny trening

Rozdział 10- Nieszczęsny trening

    Minęły kolejne dwa dni, a gryfonka stała w miejscu. Wałkowała zasady tego piekielnego Quidditcha, lecz po głowie rzucała jej się jedna nieznośna myśl - w końcu będzie musiała rozpocząć treningi praktyczne, co wcale jej się nie uśmiechało. 

***

    Późnym popołudniem Hermiona siedziała w bibliotece nad wypracowaniem z astronomii. Dobrą informacją było to, że jutro sobota - dzień ( nareszcie ) wolny. Tuż obok niej siedział Harry, który za namową przyjaciółki także wziął się za zadanie. W pomieszczeniu panowała grobowa cisza, przerywana jedynie cichymi skrzypnięciami piór sunących po pergaminie. W końcu burzę mózgów przerwał dźwięk z impetem otwieranych drzwi. W progu stanął, jak zwykle bosko wyglądający, Draco Malfoy. Z irytacją wymalowaną na twarzy, rozglądał się po bibliotece. Jego wzrok zatrzymał się na kasztanowłosej gryfonce pochylonej nad pergaminem. 
- Granger! Chodź tu! - Chłopak nie zważając na to gdzie się znajduje, przywołał do siebie dziewczynę, przesuwając się kilka kroków w jej stronę. Szatynka podniosła wzrok znad wypracowania i spojrzała na ślizgona z politowaniem. Cicho przeprosiła Harry'ego i podniosła się z miejsca. Niespiesznie zapakowała swoje rzeczy do torby, którą następnie przerzuciła przez ramię. Robiła wszystko powoli, żeby specjalnie wkurzyć chłopaka. Dalej miała mu za złe przedstawienie, które urządził jej na transmutacji. Mozolnie podeszła do Malfoya i stanęła z nim twarzą w twarz. No, może nie do końca, bo jej twarz znajdowała się na wysokości jego brody. Uniosła wysoko podbródek, patrząc mu w oczy.
- Coś ty taki nieuprzejmy dzisiaj? - zapytała z szyderczym uśmieszkiem, iście Malfoyowatym, po czym wyminęła go z gracją i ruszyła do wyjścia. Blondyn tak zapatrzył się w jej czekoladowe oczy, że nawet nie zauważył kiedy go ominęła. Hermiona miała wielką ochotę wkurzyć chłopaka, a to była idealna okazja. Harry przyglądał się całej sytuacji z rozbawieniem. Draco ocknął się z letargu i szybko ruszył za gryfonką. Prędko ją dogonił i chwycił ją za ramię. 
- Granger! Ty bezczelna istoto, po całej szkole cię szukam... - zaczął przewracając oczami.
- Widocznie nie szukałeś tam gdzie trzeba. A więc, czego chcesz? - odparła beztrosko.
- Nie zaczyna się zdania od " a więc ". 
- Malfoy! Tylko po to zawracasz mi głowę?! - warknęła zirytowana, w szczególności faktem, że chłopak ma rację.
- Nie, nie tylko po to. Może chodź na błonia to pogadamy? 
- Niech będzie. Ale szybko bo nie mam czasu na pogaduszki. 
Szybko dotarli na błonia i rozsiadli się pod rozłożystym dębem rosnącym przy brzegu jeziora. Nie przychodziło tu dużo osób, więc nikt im nie przeszkadzał.
-W takim razie co jest tą niesamowitą informacją, która jest na tyle ważna żebyś latał za mną po całym Hogwarcie? - zaczęła z delikatnym uśmiechem.
- Będę prowadził ci treningi Quidditcha. - odparł z rozbrajającym uśmiechem. Był bardzo ciekawy reakcji gryfonki.
- Coo?! Ale jak!? Nie! Skąd o tym w ogóle wiesz?! - zaczęła się bulwersować dziewczyna. 
- Blaise mi powiedział. I nie masz nawet nic do gadania, nauczę cię grać, żebyś nie zrobiła z siebie pośmiewiska.
- Czy ty właśnie stwierdziłeś, że sama sobie nie poradzę i zrobię z siebie pośmiewisko?! - darła się gryfonka.
- Czy ja coś takiego powiedziałem? Chcę ci tylko pomóc. - uniósł ręce w geście niewinności. 
- Pan szanowny Draco Malfoy chce bezinteresownie pomóc? Niemożliwe! - prychnęła. Szczerze mówiąc, podobała jej się opcja treningów z Malfoyem, bo faktycznie sama nie dałaby rady, ale oczywiście się do tego nie przyzna. 
- Z tą bezinteresownością może być gorzej . - szeroko się do niej uśmiechnął i puścił jej oczko. Dziewczyna westchnęła zrezygnowana.
- Wiedziałam, że to niemożliwe. Czego chcesz? 
- Hmmm... Pomyślmy... Wiem! Proszę cię, żebyś poszła ze mną na bal wiosenny. - Hermiona o mało nie zachłysnęła się powietrzem z wrażenia. Myślała, że będzie chciał spisywać od niej wypracowania i pożyczać notatki z lekcji, bądź pobierać u niej korepetycje, ale nigdy nie wpadłaby na pomysł, że będzie chciał iść z nią na bal, który jak co roku, odbywa się na rozpoczęcie wiosny. 
- To nie jest jakiś kolejny ślizgoński żart? Poważnie mówisz? Serio tego chcesz? - dopytywała się z niedowierzaniem. 
- Kobieto! Połowa dziewczyn ze szkoły dałaby się pociąć, żeby iść ze mną na ten głupi bal, a ty jeszcze masz jakieś wątpliwości czy się zgodzić! - rozłożył ręce w geście załamania i przewrócił oczami. 
- I że niby to jest cena za treningi Quidditcha? Tylko tyle? - Granger cały czas podejrzliwie się mu przyglądała.
- Tak, tylko tyle. i przestań się na mnie tak dziwnie patrzeć. - Blondyn zaczynał się irytować. Ta dziewczyna jest niemożliwa. Może dla tego zaprosił ją na ten bal? Dlatego, że jest nieprzewidywalna, ma charakterek, no i nie jest jak te wszystkie puste laski które zrobią wszystko, żeby wpakować się mu do łóżka? Chyba pierwszy raz spotkał się z dziewczyną, o której zainteresowanie musiał się postarać, przekonać ją. W jego zachowaniu nie było żadnego podstępu, żadnego planu. Ta dziewczyna intrygowała go i chciał ją lepiej poznać.
- W takim razie niech ci będzie. - rzuciła dziewczyna i wstała z miejsca. Chłopak również się podniósł, a na jego twarzy zagościł uśmiech zadowolenia i triumfu. Razem ruszyli do zamku, nie odzywając się ani słowem. W pokoju wspólnym pożegnali się, a Draco poinformował ją, że jutro zaczynają treningi. Na tę wiadomość dziewczyna westchnęła, lecz przytaknęła skinieniem głowy i zniknęła w swoim dormitorium.

***

    Szybował na miotle wysoko ponad ziemią. Nic go nie obchodziło, tylko piękne widoki rozciągające się przed nim. Ciepły wiatr rozwiewał jego blond włosy...
* TRACH* 
    -Aaaa! -Sielanka się skończyła.Wydał z siebie zduszony wrzask lądując na podłodze. Był zaplątany w kołdrę, brutalnie zrzucony z łóżka przez pewną gryfonkę, która obecnie zwijała się ze śmiechu. Blondyn z irytacją pokręcił głową patrząc na Hermionę, po czym odwrócił od niej wzrok i spojrzał na zegarek stojący na szafce - 6:30.  - Granger! Na mózg ci padło?! Jest 6:30 ! Po co mnie obudziłaś?! - Krzyknął. Dziewczyna opanowała swój śmiech słysząc głos blondyna. Oparła dłonie na biodrach i odezwała się dusząc ostatnie spazmy śmiechu.
- Wstawaj, śpiąca królewno! Zemsta jest słodka, spanka nie ma, idziemy na trening! Zostało 12 dni! 12 dni Malfoy! A jak już mam ćwiczyć to od samego rana! Pełna mobilizacja! - Chłopak dopiero teraz zauważył sportowy strój gryfonki. Miała na sobie dresowe spodnie, czarną koszulkę bokserkę, a jej włosy upięte były w roztrzepanego koka. Prezentowała się bardzo ładnie, mimo iż jest to strój sportowy. Draco powoli podniósł się z podłogi, rozmasowując obolałe po upadku plecy. 
- Najpierw złamałaś mi nos w trzeciej klasie, teraz czaisz się na mój kręgosłup. Ładnie, ładnie. - mruczał pod nosem.
- Jesteś gorszy niż Jęcząca Marta! Naprawdę! - parsknęła śmiechem i założyła ręce na piersi.
- Wypraszam sobie! - prychnął, a dziewczyna pokazała mu język. Draco zaczął ją przedrzeźniać, robiąc głupie miny, w międzyczasie zbliżając się do łazienki. Już po chwili zniknął za drzwiami. Hermiona opadła na łóżko chłopaka i złożyła ręce za głową. Wpatrywała się w sufit i czekała aż szanowny panicz wyjdzie z toalety. Szczerze mówiąc, wcale jej się nie spieszyło. Przed chłopakiem pokazywała się z tej odważnej strony : pełna energii i zapału. Niestety, od środka męczył ją niepokój. Każda minuta zbliża ją do chwycenia na miotłę, oderwania się od ziemi, lotu, gry. Nadal nie była przekonana co do tego pomysłu, ale cóż, zgodziła się, nie ma odwrotu. Z rozmyślań wyrwał ją huk dochodzący z łazienki. Dokładniej dźwięk tłuczonego szkła. Podniosła się do pozycji siedzącej.
- Co zbiłeś, Malfoy?! - krzyknęła do chłopaka, żeby upewnić się, że ten jeszcze żyje.
- Wazon! To niechcący...- usłyszała jego głos.
- Nie dość, że jęczy od rana, to jeszcze taki agresywny... - mruknęła do siebie, ale na tyle głośno, żeby blondyn usłyszał.
- Ty nie chcesz, żebym stał się agresywny, bo po treningu na własnych nogach nie wrócisz! - Szatynka prychnęła pogardliwie i znów ułożyła się na posłaniu chłopaka. Przymknęła powieki i czekała. W końcu Draco wyszedł z łazienki. Był już umyty, ubrany i gotowy do treningu.
- Nie było mnie w pokoju kilka minut, a ty już mi się do łóżka wepchnęłaś. Ładnie, ładnie. - Mruknął chłopak wychodząc do pokoju.
- Zamknij się, Malfoy.- Hermiona słysząc jego głos szybko się podniosła i nie obdarzając go nawet najkrótszym spojrzeniem ruszyła do drzwi. Blondyn odprowadził ją wzrokiem, a gdy zniknęła za drzwiami, ruszył za nią. Prędko ją dogonił.
- Wiesz w ogóle gdzie iść? - zaczepił ją. Szatynka przystanęła, a wyraz jej twarzy zmienił się na zdziwiony. Trwało to tylko moment.
- Nie, nie wiem. Oświecisz mnie? -Odparła z ironicznym uśmieszkiem.
- Nie gadaj tylko chodź. - Blondyn wyprzedził ją nieznacznie. Hermiona westchnęła zrezygnowana i powlokła się za chłopakiem.
    Doprowadził ją aż na błonia, nad brzeg jeziora. Szatynka zapatrzyła się w piękny widok jaki się przed nią rozciągał. Słońce, które było jeszcze nisko na nieboskłonie, rzucało na taflę wody złote promienie. Dawało to niesamowity efekt, a który można było patrzeć godzinami. Stali tak jeszcze chwile, wpatrując się przed siebie. W końcu ciszę przerwał Draco.
- No dobra, koniec tego dobrego. Nie przyszliśmy gapić się na jezioro. Pobiegaj sobie najpierw. - rzekł, spoglądając na dziewczynę.
- Muszę? - dosłyszał jej cichy, proszący głos Hermiony, która obecnie wpatrywała się w niego.
- Nie masz wyjścia, słońce - odparł niewzruszony i puścił jej oczko.
- Nie nazywaj mnie tak. - warknęła rzez zaciśnięte zęby po czym ruszyła truchtem przed siebie. Blondyn widząc, że dziewczyna zajęła się bieganiem, położył się na trawie, zakładając ręce za głowę. Przymknął powieki, przekonując w myślach samego siebie, że za tak wczesną pobudkę należy mu się drzemka. Już po chwili spał w najlepsze.

 ***

   - Ja mu dam słońce, ojj ja mu dam... żeby się tylko nie poparzył! - Narzekała w myślach dziewczyna, biegnąc dziesiąte okrążenie wokół błoni. Zwróciła wzrok w kierunku blondyna. Spał. Oburzona zachowaniem Malfoya, Hermiona zatrzymała się w miejscu, niedaleko od niego. Cicho podeszła jeszcze bliżej. Przyjrzała się mu dokładniej.  Wygląda tak pięknie kiedy śpi...- pomyślała- Hermiona, o czym ty myślisz?! To Malfoy przecież! O nim nie można tak myśleć! - skarciła samą siebie. Nagle do głowy przyszedł jej wredny pomysł. Złapała za mały kamyczek leżący niedaleko i różdżką przetransmutowała go w duże wiadro. Wzięła je i jak najciszej nabrała do niego wody z jeziora. Z wiadrem pełnym lodowatej wody podreptała z powrotem do śpiącego chłopka. Bez zbędnego przeciągania wylała mu zawartość pojemnika na twarz. Draco zerwał się z miejsca jak oparzony. Prędko rozejrzał się wokoło i dostrzegł jedynie uciekającą biegiem Hermionę.
-  Już nie żyjesz. - Mruknął sam do siebie z chytrym uśmieszkiem i puścił się za nią sprintem. Po chwili znalazł się tuż za nią. Wtedy dziewczyna odwróciła głowę, żeby ocenić jak daleko od niej znajduje się Draco. Pisnęła, gdy zobaczyła go tuż za sobą. Chłopak korzystając z jej chwili nieuwagi, podbiegł do niej jeszcze bliżej i przerzucił ją sobie przez ramię. Hermiona zaczęła piszczeć i okładać go pięściami po plecach. Nim się spostrzegła, wylądowała razem z nim w toni jeziora. Po chwili wynurzyła się na powierzchnię. To samo zrobił blondyn.
- Przez ciebie spóźnimy się na śniadanie, głąbie! - krzyknęła do niego, szeroko się uśmiechając. Ten tylko zaczął się śmiać, a po chwili zawtórowała mu dziewczyna. Wygramolili się z jeziora i otrzepując się z wody ruszyli do zamku. Całkowicie zapomnieli o treningu.

~~~~***~~~~
Siemanko! Po pierwsze - przepraszam, że rozdziału tak długo nie było.
Zupełnie nie mogłam się zebrać, by go napisać. Wena mnie opuściła...
Po drugie - Boże, jak beznadziejnie wyszedł mi ten rozdział! Nie dość, że krótki to głupi i bez sensu...
Postaram się, żeby następne były duużo lepsze ;3
Za ewentualne błędy przepraszam!!
No i jak tradycja nakazuje - 
Proszę o komentarze :)Pozdrowionka, Alex
:D