poniedziałek, 28 października 2013

Rozdział 3 - Hogwart

Rozdział 3- Hogwart

    Harry i Hermiona wyszli z ministerstwa. W ciszy szli przed siebie, pogrążeni we własnych myślach.
- Może przyjdziesz do mnie? Napijemy się kawy, będziemy mogli w spokoju porozmawiać. - powiedziała z uśmiechem dziewczyna.
- Nie chcę ci robić kłopotu Hermiono.
- Ale jaki to kłopot? Sama przyjemność!
- W takim razie teleportujmy się. Pieszo za daleko. -  po tych słowach słychać było już tylko cichy trzask towarzyszący teleportacji. Gdy znaleźli się w jej domu,  Harry rozsiadł się w salonie, a dziewczyna poszła zrobić kawę. Po chwili wróciła z dwoma kubkami. 
- Harry, kiedy mamy jechać do Hogwartu? -odezwała się.
- Na Merlina! Hermiona, to jest jutro! Mamy tam być z samego rana! - chłopak uderzył się otwartą dłonią w czoło. Szatynka zaś wytrzeszczyła na niego oczy.
- Jak w ogóle ma to wszystko wyglądać?
- Zostaniemy zakwaterowani w Hogsmeade. Będziemy tam nocować, bo na pewno będzie tam dużo pracy, więc nie ma sensu latać w tę i z powrotem.
- Cooooo?! O Godryku, ja nie jestem spakowana! Nie wyrobię się! - jak strzała wyrwała do swojego pokoju. Zaczęła wyrzucać przypadkowe ubrania z szafy. Po chwili w drzwiach stanął bliznowaty. Widząc krzątającą się nerwowo przyjaciółkę , która obecnie szukała jakiejś walizki, postanowił się nad nią zlitować. Machnął różdżką, a wszystkie potrzebne rzeczy zostały starannie ułożone w walizce. Tym razem dziewczyna uderzyła się dłonią w czoło.  Zupełnie zapomniała, że może już używać magii poza szkołą. 
- Dzięki, Harry. Zapomniałam, że jestem już pełnoletnia. 
- Przyzwyczajaj się. - uśmiechnął się do niej i razem wrócili do salonu. Hermiona usiadła po turecku w fotelu. Nagle posmutniała, co Wybraniec szybko zauważył.
- Co jest, Hermi? - zapytał.
- Myślę o tym, że to nasz ostatni rok w Hogwarcie. OWTM'Y, nauka, nauka, nauka, ale co potem ? 
- Nie martw się Miona. Mamy siebie, damy radę. - uśmiechnął się do niej pokrzepiająco, po czym pociągnął łyk kawy. - A co do tego, że to ostatni rok : może wcale nie ostatni? - powiedział z chytrym uśmieszkiem. 
- Co masz na myśli? - dziewczyna była zdziwiona. Przecież nauka kończy się po siódmym roku.  
- Dowiesz się w swoim czasie - odpowiedział tajemniczo. Rozmawiali tak beztrosko jeszcze parę godzin. Bardzo lubili swoje towarzystwo. W końcu Harry stwierdził, że musi się zbierać i wyszedł z domu przyjaciółki. Ze względu, że była już 19:00 Hermiona wykąpała się i położyła spać, bo musi wstać wcześnie. Harry zadeklarował jej,  że będzie na nią czekać o 7:30 przed drzwiami jej mieszkania.

    Bezlitośnie dzwoniący budzik zerwał z łóżka brązowooką. Przez zasłony wpadały rozstrzelane promienie słoneczne. Dziewczyna doprowadziła się do porządku i postanowiła się ubrać. Wybrała jasny sweter, czarne rurki i buty za kostkę. Wyglądała bardzo ładnie i było jej wygodnie. Włosy spięła w koka. Potem zrobiła sobie śniadanie. Punktualnie, o 7:30 usłyszała dzwonek do drzwi. Chwyciła swoją walizeczkę i wyszła z mieszkania. Stał tam już gotowy Harry. Szatynka przywitała się z nim i po chwili teleportowali się do Hogsmeade.

    Stanęli na twardym gruncie, a przed oczami zobaczyli małe miasteczko. Na horyzoncie wydać było strzeliste wieże Hogwartu. Bliznowaty pociągnął ją w stronę "Trzech mioteł".
- Harry, czemu idziemy do Trzech mioteł? - zapytała.
- Tam będziemy zakwaterowani. Na górze są pokoje gościnne. - Odpowiedział. Już po chwili wchodzili do pubu. Zastali tam kilka znanych im osób.
- Neville! Dean ! Seamus ! Padma! Jak dobrze was widzieć! - Wykrzyknęła szatynka po czym przytulała swoich znajomych. Była tak zajęta, że nie zauważyła, że ktoś jeszcze się jej przygląda. Młody Malfoy siedział przy stoliku w kącie pomieszczenia. Obok niego siedzieli jeszcze Blaise Zabini i Pansy Parkinson.
- Stary, co ty się tak gapisz na Granger? Już nie uważasz, że jest nic nie wartą szlamą? - Zapytał Dracona czarnoskóry chłopak.
- Yhym... - mruknął w odpowiedzi chłopak.
- Co yhym? Zmieniłeś o niej zdanie?- ciągnął dalej.
- Tak, Blaise, zmieniłem zdanie! - powiedział zirytowany blondyn.
- No nareszcie się ogarnąłeś. Wojna się skończyła, czystość krwi się nie liczy. 
- Tak wiem, już mi to mówiłeś. - Powiedział, po czym wstał z miejsca i podszedł do szatynki od tyłu.
- Cześć, Granger. - dziewczyna aż podskoczyła. Szybko się do niego odwróciła.
- Malfoy! Co ty tutaj robisz? Przestraszyłeś mnie! - Oczy wszystkich zwróciły się w ich stronę. Czy to nie dziwne, że dwoje największych wrogów zaczyna normalną rozmowę? 
- Przyszedłem pomóc w odbudowie, no bo niby po co innego?
- Aha... - Tylko tyle zdążyła powiedzieć, bo do pomieszczenia weszła profesor McGonagall. 
- Witajcie kochani. Cieszę się, że tak wiele osób się zjawiło. Każda para rąk do pomocy jest na wagę złota.- zaczęła - Wasze bagaże już są w pokojach. Teraz proszę, abyście udali się za mną do zamku. Musimy zacząć jak najwcześniej, żeby szybciej skończyć. - Wszyscy ruszyli za profesorką. Po około 20 minutach jazdy wozem znaleźli się pod bramą zamku, a może jego ruinach. Wiele wieżyczek było całkowicie zrujnowane, mury były podziurawione, szyby w oknach wybite. Hermiona aż zasłoniła usta dłonią. Miejsce, w którym dorastała, tu gdzie poznała przyjaciół, jej drugi dom jest tak zniszczony. McGonagall znów przemówiła.
- Najpierw musimy zająć się odgruzowaniem resztek zamku. Chyba wiecie, co robić. - skończyła, a wszyscy rozeszli się, by zacząć pracę. Hermiona wraz z Harrym jako pierwsi ruszyli przed siebie. Za nimi podążyła cała reszta. Każdy poszedł na swoje stanowisko. Szatynka postanowiła zabrać się za bibliotekę, lub to co z niej zostało.
    Gdy weszła do pomieszczenia, załamała się. Stare, drogocenne woluminy leżały na resztkach posadzki, porozdzierane, spalone lub też przygniecione przez gruzy. W jednym miejscu była dziura w suficie. Regały rozwalone na drzazgi. Dziewczyna zabrała się za sprzątanie. Przez długie godziny zbierała ocalałe książki i pergaminy, naprawiała dziury w podłodze i sklepieniu. Został jej jeszcze jeden wielki głaz, który nie wiadomo jakim cudem znalazł się w sali. Postanowiła przelewitować go stąd na korytarz. -Wingardium Leviosa- szepnęła dziewczyna, a skała uniosła się w powietrze. Szła przed siebie, skupiona na lewitowanym obiekcie. Była już przy drzwiach, gdy nie zauważyła małego stosu książek, które miała ułożyć na półce. Potknęła się, a połączenie między różdżką a głazem, który obecnie zwisał nad jej głową, przerwało się. Dziewczyna upadła na podłogę. Wiedziała, że to koniec. Jedyne co przeszło jej przez myśl to - Nie był w stanie zabić cię Voldemort, a zniszczy cię jakiś kamień. - poczuła zimną skałę dotykającą jej pleców, ale nic więcej. Co się stało? Czy już nie żyła?

* W tym samym czasie*

    - Panie Malfoy, proszę, niech zobaczy pan jak radzą sobie inni - powiedziała profesor McGonagall. Chłopak skinął głową i ruszył korytarzem w stronę biblioteki. Zobaczymy jak radzi sobie Granger - pomyślał. Gdy znalazł się przed wejściem do pomieszczenia, schował się za jedną ze zbroi i przyglądał się poczynaniom dziewczyny. Niesforne pasma włosów wyrwały się z jej misternie spiętego koka, co niewątpliwie dodawało jej uroku. Blondyn nie mógł oderwać od niej wzroku. Wygląda tak pociągająco, nawet jak pracuje. Trzeba przyznać, wyrobiła się. To już nie ta sama nudna kujonica. - pomyślał i uśmiechnął się pod nosem. W pewnym momencie zobaczył, że Hermiona bierze się za wielki głaz. Po chwili skała zwisała w powietrzu, tuż nad nią. Chłopak zauważył, że Granger tak skupia się na zaklęciu, że zaraz wpadnie na książki. Wyciągnął różdżkę, gotowy na tragedię. Jego przeczuwania się sprawdziły. Dziewczyna upadła, a skała prawie na nią spadła... No prawie. Draco dzięki swojemu refleksowi zdołał zatrzymać kamień tuż nad leżącą na posadzce szatynką. Blondyn przelewitował obiekt na korytarz, a sam podbiegł do Hermiony i przykucnął obok niej.
- Granger! Nic ci nie jest? - potrząsnął ją za ramię.  Ta powoli podniosła się do pozycji siedzącej.
- Nie, nic. Dziękuję. Uratowałeś mnie.
- No to teraz wisisz mi przysługę. Jednak nie ratuję ci życia codziennie.
- Dobra, co chcesz - szatynka nie wiedziała, co będzie chciał Malfoy. Może i się pogodzili, ale to nie zmienia faktu, że jest on zdolny do wszystkiego.
- Jeszcze się zobaczy. Jak coś wymyślę, dam znać. - powiedział i z uśmieszkiem na ustach puścił jej oczko, po czym pomógł jej wstać.
- Już się boję - szepnęła delikatnie się uśmiechając, lecz chłopak to usłyszał.
- Bój się, Hermiono, bój się.
-Cz...czy ty właśnie powiedziałeś do mnie po imieniu? - dziewczyna zrobiła wielkie oczy.
- To takie dziwne? Przecież się pogodziliśmy, to wypadałoby się zakolegować, nie?
- Taaak, racja Draco - spojrzała chłopakowi w oczy, a jej kąciki ust nieśmiało się uniosły.
- Dobra, chodź stąd. Późno już. Wracamy do Hogsmeade. - Razem wyszli z zamku i udali się do Trzech Mioteł. Ze względu na to, że nikt jeszcze nie skończył swojej pracy, nie było tam jeszcze nikogo oprócz nich. Zamówili sobie po piwie kremowym i usiedli przy stoliku. Zaczęli rozmawiać o wszystkim i o niczym. O Hogwarcie, o planach, marzeniach i celach. Śmiali się i dogryzali sobie, ale nie jak kiedyś, żeby dokuczyć. Teraz było to w przyjacielskim charakterze. W końcu nawinął się temat rodziny.
- Draco, opowiedz coś o swojej rodzinie - wypaliła bez namysłu, po czym zobaczyła, że w oczach blondyna pojawił się ból i żal - Przepraszam. Zapomniałam, nie chciałam cię urazić. Jeśli nie chcesz to nie mów. - Szatynce było głupio. Jak mogła zapomnieć, że jego ojciec był jednym z najbardziej oddanych śmierciożerców. Przeklinała w myślach samą siebie.
- Nie szkodzi - odparł. Postanowił powiedzieć jej o swojej rodzinie. Mimo, że tak naprawdę pierwszy raz rozmawiał z nią normalnie, czuł, że może jej zaufać. - Mój ojciec jak pewnie wiesz, był to wielki sługa Voldemorta. Zawsze uważał jego poglądy, nawet te najbardziej idiotyczne, za słuszne. Krótko mówiąc, jego przydupas. Do tego, jest z niego straszny tyran. Pomiatał wszystkimi dookoła, z niczym się nie liczył. Tak samo było w stosunku do mnie. Nigdy nie miał dla mnie czasu. Nawet kilka razy dostałem od niego cruciatusem. Wpajał mi te wszystkie chore zasady od zawsze. Wiecznie słyszałem, jacy to bezużyteczni są mugole, że nie mam prawa zadawać się z takimi. Byłem i jestem dla niego tylko dziedzicem fortuny Malfoy'ów. Tylko moja matka była i jest normalna. Może nie była najlepszą matką, ale kochała mnie. Poświęcała mi czas, a gdy tylko ojciec nie widział, bawiła się mną, uczyła bycia dobrym.  Zawsze udawała, że jest wierna Czarnemu Panu. Bała się mojego ojca, nie umiała się postawić. Ojciec dalej ją terroryzuje, a ja nic na to nie mogę poradzić. Mówiłem jej, żeby w końcu się sprzeciwiła, ale ona nie chce słuchać. Poza tym nie mam nikogo innego na świecie - skończył. Hermiona tylko pokiwała głową na znak, że rozumie go. Zrobiło jej się okropnie żal chłopaka. Zrozumiała dlaczego zawsze był taki wredny, miał wszystko i wszystkich w poważaniu. Ojciec wpajał mu takie zasady, a on nie był tu niczego winien. Nigdy nie poczuł jak to jest być kochanym, nie miał prawdziwej rodziny. W jej oczach zaszkliły się łzy. Gdy blondyn to zauważył, przysiadł się obok niej.
- Ej, no co ty! Nie rozklejaj mi się tu, bo nie ma po co. Było minęło.  - Objął dziewczynę ramieniem, wręcz prawie przytulił. Po jego ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Szatynka była taka drobna i krucha - Lepiej idź już do siebie i połóż się spać. Jutro kolejny dzień ciężkiej pracy.
- Masz rację. Pójdę już. Dobranoc. - dziewczynie wcale się nie spieszyło. Dobrze czuła się w jego ramionach. Delikatnie przytuliła go na pożegnanie i wstała z miejsca. Po chwili znikała już na piętrze, za drzwiami swojej sypialni.
    Następne dni były bardzo pracowite. Hermiona częściej rozmawiała z Draco. Dobrze się dogadywali. Część czasu poświęcała też dla Harry'ego, który również zaczął lepiej dogadywać się z blondynem. Tak mijały kolejne doby, aż w końcu praca była skończona. Zamek wyglądał bardzo dobrze. Zostało tylko kilka rzeczy do poprawy, ale profesor McGonnagal postanowiła załatwić to na własną rękę. Hermiona wróciła do swojego mieszkania. Postanowiła, że niedługo musi wybrać się na Pokątną. Przecież rok szkolny zaczyna się już za półtora tygodnia!

~~~~~***~~~~
Witajcie!
 Wiem, wiem, długo nie było rozdziału, ale szkoła skutecznie odbierała mi chęci do pisania.
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba. Jest dosyć długi jak na mnie. 
Za wszelkie błędy przepraszam. Zachęcam do komentowania!
Pozdrawiam, Alex ! :D
 


   

czwartek, 17 października 2013

Rozdział 2 - Przesłuchanie

Rozdział 2 - Przesłuchanie

    Hermiona obudziła się w sobotę dosyć późno. To już dzisiaj miała wyruszyć do Ministerstwa Magii, by stanąć w obronie Dracona. Mimo, że ta sprawa wcale jej nie dotyczyła, denerwowała się. Nie mogła sama siebie zrozumieć - przecież to nie jej grozi osadzenie w Azkabanie. 
    Dziewczyna poprzedniego wieczoru dostała wiadomość od swojego przyjaciela. Miała stawić się o godzinie 15:00 w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziei. Tam miał na nią czekać Harry. Lecz do wyjścia zostało jej wiele godzin. Zaczęła przeszukiwać swoją szafę z zamiarem odnalezienia odpowiedniego stroju. Póki co wybrała luźny zestaw.  Przebrana zeszła do kuchni, by zjeść śniadanie. Po posiłki udała się do przytulnego salonu, gdzie znajdowała się ( jak dla niej ) najważniejsza rzecz - półka z książkami. Sięgnęła po pierwszą, jaka wpadła jej w ręce - Romeo i Julia. Była to jedna z ulubionych książek dziewczyny. Opowiada ona o magicznej miłości Romea i Julii, których rodziny za wszelką cenę chciały zniszczyć to uczucie. Para mimo wszystko wygrała z przeciwnościami losu. Hermiona usiadła w fotelu i zagłębiła się w lekturze. Nim się obejrzała była 14:00. Gryfonka odłożyła książkę na półkę i poszła się przebrać. Gdy dobrała już ubrania, zrobiła sobie delikatny makijaż, a włosy spięła w wysokiego koka. Gotowa do wyjścia, stwierdziła, że już pora do wyjścia. Dziewczyna nie lubiła się spóźniać - zawsze wolała być chwilę przed czasem. Przeteleportowała się do samego gmachu ministerstwa.
    Od czasu,gdy ministrem został Kingsley Shacklebolt wiele się tu zmieniło. Zniknął posąg, który swoim wyglądem miał przypominać czarodziejom gdzie jest miejsce mugoli, wnętrze nie było takie surowe. Nawet wśród pracowników dało się zauważyć, że pracują w miłej atmosferze.Szatynka błądziła wzrokiem po całym atrium, szukając swojego przyjaciela. W końcu go odnalazła. Już po chwili stali przytuleni do siebie.
- Hermiono, jak dobrze cię widzieć! Świetnie wyglądasz!
- Witaj Harry! Tak się cieszę, że w końcu się spotkaliśmy. Dziękuję, ty też dobrze wyglądasz- odpowiedziała z uśmiechem.
- Chodźmy już, bo się spóźnimy. Może pójdziemy gdzieś po przesłuchaniu?
- Jasne, że gdzieś wyjdziemy! Dobrze, ruszajmy. - Już po chwili stali przed drzwiami do sali sądowej. Usiedli na ławeczce, czekając aż zostaną wezwani. Siedzieli tak chwilę, gdy usłyszeli z drugiego końca korytarza kroki. Postać zaczęła się zbliżać. Nagle zrobiło się strasznie zimno, brązowookiej po plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz - to dementorzy prowadzili oskarżonego na salę rozpraw. Para wstała z siedzenia i spojrzała w tamtą stronę. Zobaczyli Malfoya w towarzystwie dwóch strażników Azkabanu. Wymienili z nim krótkie spojrzenia, po czym blondyn wszedł na salę. Harry i Hermiona siedzieli jeszcze dłuższy czas. Po chwili odezwał się głos - Świadek, pan Harry James Potter proszony na salę. Chłopak uśmiechnął się pokrzepiająco do szatynki i zniknął za wielkimi drzwiami. Została sama. Po kolejnych dwudziestu minutach odezwał się ten sam głos - Świadek, Hermiona Jane Granger proszona na salę. Dziewczyna powoli przestąpiła przez próg. Zobaczyła wielką aulę. Wszystkie ławki były zajęte przez urzędników. Na samym dole zobaczyła Harry'ego , a niedaleko niego Dracona. Hermiona niepewnie podeszła do barierki. 
- Proszę się przedstawić - odezwał się sędzia.
- Hermiona Jane Granger, lat 17, tymczasowo mieszkam w Londynie, od września zacznę naukę na siódmym roku w szkole magii i czarodziejstwa w Hogwarcie.
- Proszę pokazać mi swoją różdżkę. - Gryfonka wyjęła swój magiczny patyk z torebki i podała go sędziemu.
- Dziękuję. Rozumiem, że chce pani zeznawać w obronie pana Dracona Lucjusza Malfoy'a, oskarżonego o służenie Voldemortowi. Co ma pani na jego obronę?
- Chciałam powiedzieć, że pan Malfoy został zmuszonym przez swojego ojca, Lucjusza Malfoy'a, do zostania śmierciożercą. Tak naprawdę Draco nie jest całkiem złym człowiekiem. Świadczy o tym kilka zdarzeń. Pierwsze: gdy ja, Harry Potter oraz Ronald Weasley zostaliśmy porwani przez szmalcowników i ściągnięci do Malfoy Manor, Draco miał potwierdzić tożsamość Harry'ego. Nie zrobił tego. Nie wydał nas. Wtedy też byłam torturowana przez jego ciotkę, Bellatrix Lestrange. Pewnie gdyby nie Draco, nie byłoby mnie tutaj. Gdy nikt nie widział,  podał mi eliksir wzmacniający, który utrzymał mnie przy życiu. Ostatnie wydarzenie miało miejsce podczas II Bitwy o Hogwart. Znalazłam się w centrum walki. Dostałam zaklęciem Petrificus Totalus. Znów znalazł mnie Draco. Rzucił na nas Zaklęcie Kameleona, po czym przeniósł mnie w bezpieczne miejsce. Wtedy po raz kolejny najprawdopodobniej uratował mi życie. Wcale nie musiał tego zrobić. Mógł mnie tam zostawić na pastwę śmierciożerców. Myślę, że są to wystarczające dowody na jego usprawiedliwienie. Nie sądzę, żeby zasługiwał na tak srogą karę, jak osadzenie w Azkabanie. Dziękuję.
- Dziękuję pani Garnger. Niech pani zajmie miejsce - powiedział sędzia i wskazał jej ręką miejsce obok Harry'ego. Dziewczyna posłusznie usiadła obok przyjaciela.
- Niezła przemowa Hermiono - szepnął jej do ucha bliznowaty. Szatynka na te słowa uśmiechnęła siępod nosem.
- Kto jest za wyrokiem skazującym? - zapytał sędzia. W górę podniosło się niewiele rąk. Hermiona zauważyła, że Malfoy delikatnie się uśmiechnął.
- Kto jest za oczyszczeniem ze wszystkich zarzutów? - W tym momencie ręce Harry'ego, Hermiony oraz większości osób znajdujących się na sali wystrzeliło w górę. 
- Oczyszczony z zarzutów - Tymi słowami zakończyła się rozprawa. Urzędnicy i sędzia zaczęli znikać za wielkimi drzwiami. Tylko Gryfoni postanowili zaczekać, aż zmniejszy się tłum.Gdy było już prawie pusto, zauważyli Draco idącego w ich stronę. Zatrzymał się tuż obok nich.
- Czemu to zrobiliście? - zapytał wprost. Męczyło go to pytanie. Czemu jego wrogowie, których traktował jak szmaty, nagle wstawiają się za nim.
- Zobacz Harry. Uratowaliśmy go przed zakwaterowaniem w Azkabanie, a ten nawet nie podziękuje. - prychnęła.
- Może odpowiecie na moje pytanie? - blondyn zaczynał tracić cierpliwość.
- Może i w Hogwarcie skakaliśmy sobie do gardeł, ale nie sądzę, byś zasługiwał na bilet w jedną stronę do więzienia.- Spokojnie odpowiedział Wybraniec.
- Dziękuję - Gryfoni wytrzeszczyli na niego oczy. Malfoy dziękuje? Chłopak widząc ich miny tylko zaśmiał się cicho i wyciągnął dłoń do Harry'ego. - Dziękuję. Zgoda? - Potter powoli wyciągnął dłoń do chłopaka, po czym uścisnął ją. Potem Draco podszedł do Hermiony i wykonał ten sam gest. W dziewczynie wrzały sprzeczne emocje - tak po prostu wybaczyć? To trochę nie za proste? czy może jednak zobaczyć co z tego wyjdzie?
- Oj Granger, nie możesz mi po prostu wybaczyć? - zapytał chłopak widząc niezdecydowanie na twarzy dziewczyny.
- Dobra Malfoy, dam ci szansę - odparła po czym podała mu dłoń w geście pojednania. 

~~~~***~~~~
Hejka! Oto drugi rozdział :) Mam nadzieję,że się spodoba !
No i jak zwykle, błagam o komentarze ;p 
Pozdrawiam, Alex


wtorek, 15 października 2013

Rozdział 1 - Szansa dla wroga

Rozdział 1 - Szansa dla wroga

    Pierwsze promienie porannego słońca delikatnie muskały twarz śpiącej dziewczyny. Po jej twarzy błąkał się delikatny uśmiech. Tak naprawdę, pierwszy raz od czasu zakończenia wojny spała spokojnie. Wcześniej prześladowały ją koszmary związane z tragicznym wspomnieniem.
 *Wspomnienie*
    Hermiona wciągnęła się w wir walki. Obecnie znajdowała się na dziedzińcu. W oddali zobaczyła rudą czuprynę swojego przyjaciela Rona. Otaczało go co najmniej pięciu śmierciożerców. Chłopak dzielnie się bronił, lecz powoli opadał z sił. Dziewczyna pognała w jego stronę. Oszołomiła dwóch z nich i już po chwili, opierając swoje plecy o plecy rudzielca odpychała atak. Walczyli do utraty tchu. W pewnym momencie pojawiło się jeszcze więcej popleczników Voldemorta. Para dobrze sobie radziła. Do czasu. Wszystko działo się bardzo szybko. Z różdżki zakapturzonego mężczyzny wystrzelił zielony promień - śmiertelne zaklęcie. Hermiona, która akurat broniła się zaklęciem tarczy, nie zauważyła szmaragdowej błyskawicy gnającej w jej kierunku. W ostatnim momencie Ron rzucił się w bok, tym samym osłaniając dziewczynę własnym ciałem. Bez życia opadł na twardy grunt. Śmierciożerca, który wymierzył zaklęcie głośno się zaśmiał. Hermiona wydała z siebie krzyk rozpaczy. Rzuciła się obok ciała na kolana. Szlochając błagała, aby chłopak się obudził. Uderzała pięściami o ziemię łkając. Po jej nadgarstkach spływały strużki krwi. On odszedł. Bezpowrotnie.
* Koniec wspomnienia*
    Wszyscy bardzo przeżywali śmierć Rona. Najbardziej Harry, Hermiona, Ginny i cała rodzina Weasley'ów. Chłopak poświęcił życie, by ratować przyjaciółkę. Ona dla niego zrobiłaby to samo. Kochała go jak własnego brata. Przepłakała wiele nocy. Czuła wyrzuty sumienia. Gdyby nie jego poświęcenie, pewnie teraz by żył. Niestety, czasu nie da się cofnąć. 
    
    Dziewczyna otworzyła powoli oczy. Znajdowała się w swoim własnym mieszkaniu, które kupiła zaraz po wojnie. Ku jej rozpaczy, nie zdołała odnaleźć swoich rodziców. Przeczesała calutką Australię, lecz nic nie zdziałała. Pocieszała się tym, że przynajmniej są bezpieczni. 
   Hermiona przeciągnęła się jak kotka, wstała i narzuciła na ramiona zwiewny szlafroczek, sięgający jej do połowy uda. W dosyć dobrym nastroju udała się do kuchni, by zrobić sobie śniadanie. Kuchnia urządzona była w kawowych kolorach. Była bardzo przestronna i pięknie urządzona. Ciemne blaty pięknie komponowały się z kolorem ścian. Trzeba przyznać, Gryfonka ma bardzo dobry gust. Z resztą, jej cały dom był śliczny. Bardzo starała się by było w nim przytulnie. Uzyskała porządany efekt.
    Przygotowała sobie tosty z serem, po czym z ochotą je spałaszowała. Ciszę zakłóciło stukanie w szybę. Spojrzała w kierunku, z którego dochodził odgłos i zobaczyła piękną, białą sowę.
- Hedwiga - szepnęła sama do siebie. Podniosła się z miejsca i wpuściła zwierze do środka. Ta wesoło zahukała i wyciągnęła nóżkę, do której przywiązany był list. Hermiona nakarmiła sówkę krakersem, po czym rozerwała kopertę i zaczęła czytać:
Kochana Hermiono!

Jak mija Ci czas? Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie w porządku.
 Musimy się w końcu spotkać i spokojnie porozmawiać.

 Głównym powodem, dla którego piszę, jest wiadomość od profesor McGonnagal.
Chciała, abym przekazał Ci, że bardzo Cię prosi o pomoc przy odbudowie Hogwartu.
 Nie zwróciła się z tym osobiście, bo nie znała Twojego nowego adresu.
Nie wiem jak Ty, ja się tam wybieram. Chyba gdzieś musimy spędzić siódmy rok nauki, prawda? :)
W ruinach może być ciężko. Proszę, odpowiedz jak najszybciej czy jedziesz.
No i jest druga sprawa. Malfoy. W tą sobotę ma przesłuchanie w Ministerstwie. Chcą go zamknąć w Azkabanie.
Postanowiłem, że zeznam, by mu pomóc. Miałem nadzieję, że Ty również byś mu pomogła.
Nie sądzę, że po tym jak Cię traktował, będziesz chciała go bronić, ale zastanów się.
Może powinien dostać drugą szansę?  Nie sądzę, żeby zasługiwał na więzienie.

Proszę o jak najszybszą odpowiedź.
Na zawsze z Tobą,
Harry

    Dziewczyna dokładnie przeanalizowała tekst. Jednego była pewna - pojedzie do Hogwartu. Czuła się zobowiązana. Musiała pomóc w odbudowie. Tylko jedno bardzo ją męczyło. Nie wiedziała co zrobić ze sprawą Malfoya. Ten chłopak przez tyle lat upokarzał ją, wyzywał, naśmiewał się z niej. Czemu teraz miałaby mu pomóc? Może dla tego, że nie zasługuje na aż tak srogą karę? Przecież on wcale nie chciał dołączać do śmierciożerców - odezwał się głosik w głowie brązowookiej. Może i racja. Dam mu szansę. Jeśli jej nie wykorzysta, nigdy więcej mu nie pomogę. 
    Z tą myślą poszła do gabinetu, wyciągnęła pióro i pergamin i zaczęła pisać:
Kochany Harry!

U mnie wszystko w porządku. Pozbierałam się już po stracie Rona. Staram się o tym nie myśleć. A co u Ciebie? Masz absolutną rację, musimy się zobaczyć!
Co do wyjazdu do Hogwartu - jasne, że jadę! Sama przyczyniłam się do zniszczeń, więc je naprawię.
Musisz podać mi dokładną datę wyjazdu. 
No i drugie: dam Malfoy'owi szansę. Pójdę z Tobą do Ministerstwa. Tutaj również prosiłabym Cię o dokładniejszy termin.
Całuję,
Hermiona

    Włożyła list w kopertę i poszła z nią do kuchni, w której nadal siedziała Hedwiga. Przywiązała list do jej nóżki, pogłaskała po łebku i pozwoliła jej wylecieć z domu, prosto do Harry'ego.


~~~~***~~~~
Witajcie! Oto pierwszy rozdział. Mam nadzieję,że się spodoba :)  Za wszelkie, ewentualne błędy przepraszam . No i proszę o komentarze ! :)
Pozdrawiam, Alex Potter ;3



    

Prolog

   Prolog 
    

    Świat czarodziejów odetchnął z ulgą. Czarny Pan odszedł bezpowrotnie. Niestety, pociągnął na drugi świat wiele niewinnych ludzi, także tych najbliższych. Wielkie szkody odniósł też sam budynek zamku Hogwart. Podczas bitwy całkowicie zdewastowano wschodnią część zamku. Z resztą, cały gmach został uszkodzony.
     Mimo, że Voldemort zginął, nic już nie będzie takie samo. Serca niektórych zabiją mocniej, inne zaś staną, lub już stanęły na zawsze.
     Co przyniesie siódmy rok w Hogwarcie? Wiele, bardzo wiele wrażeń.




~~~~***~~~~

Witam Was baaaardzo serdecznie! :)
Oto prolog mojej historii Dramione.
Czytałam już wiele opowiadań z tym parringiem
no i wpadłam na pomysł sama coś napisać :D
Mam nadzieję, żę przypadnie Wam do gustu!
Prowadzę rówineż drugiego bloga,
który zaś opisuje miłość Harry'ego i Hermi :
harry-and-hermione-magic-history.blogspot.com
Jeszcze chciałam poprosić o komentowanie:)
Pozdrawiam, Alex Potter !