poniedziałek, 28 października 2013

Rozdział 3 - Hogwart

Rozdział 3- Hogwart

    Harry i Hermiona wyszli z ministerstwa. W ciszy szli przed siebie, pogrążeni we własnych myślach.
- Może przyjdziesz do mnie? Napijemy się kawy, będziemy mogli w spokoju porozmawiać. - powiedziała z uśmiechem dziewczyna.
- Nie chcę ci robić kłopotu Hermiono.
- Ale jaki to kłopot? Sama przyjemność!
- W takim razie teleportujmy się. Pieszo za daleko. -  po tych słowach słychać było już tylko cichy trzask towarzyszący teleportacji. Gdy znaleźli się w jej domu,  Harry rozsiadł się w salonie, a dziewczyna poszła zrobić kawę. Po chwili wróciła z dwoma kubkami. 
- Harry, kiedy mamy jechać do Hogwartu? -odezwała się.
- Na Merlina! Hermiona, to jest jutro! Mamy tam być z samego rana! - chłopak uderzył się otwartą dłonią w czoło. Szatynka zaś wytrzeszczyła na niego oczy.
- Jak w ogóle ma to wszystko wyglądać?
- Zostaniemy zakwaterowani w Hogsmeade. Będziemy tam nocować, bo na pewno będzie tam dużo pracy, więc nie ma sensu latać w tę i z powrotem.
- Cooooo?! O Godryku, ja nie jestem spakowana! Nie wyrobię się! - jak strzała wyrwała do swojego pokoju. Zaczęła wyrzucać przypadkowe ubrania z szafy. Po chwili w drzwiach stanął bliznowaty. Widząc krzątającą się nerwowo przyjaciółkę , która obecnie szukała jakiejś walizki, postanowił się nad nią zlitować. Machnął różdżką, a wszystkie potrzebne rzeczy zostały starannie ułożone w walizce. Tym razem dziewczyna uderzyła się dłonią w czoło.  Zupełnie zapomniała, że może już używać magii poza szkołą. 
- Dzięki, Harry. Zapomniałam, że jestem już pełnoletnia. 
- Przyzwyczajaj się. - uśmiechnął się do niej i razem wrócili do salonu. Hermiona usiadła po turecku w fotelu. Nagle posmutniała, co Wybraniec szybko zauważył.
- Co jest, Hermi? - zapytał.
- Myślę o tym, że to nasz ostatni rok w Hogwarcie. OWTM'Y, nauka, nauka, nauka, ale co potem ? 
- Nie martw się Miona. Mamy siebie, damy radę. - uśmiechnął się do niej pokrzepiająco, po czym pociągnął łyk kawy. - A co do tego, że to ostatni rok : może wcale nie ostatni? - powiedział z chytrym uśmieszkiem. 
- Co masz na myśli? - dziewczyna była zdziwiona. Przecież nauka kończy się po siódmym roku.  
- Dowiesz się w swoim czasie - odpowiedział tajemniczo. Rozmawiali tak beztrosko jeszcze parę godzin. Bardzo lubili swoje towarzystwo. W końcu Harry stwierdził, że musi się zbierać i wyszedł z domu przyjaciółki. Ze względu, że była już 19:00 Hermiona wykąpała się i położyła spać, bo musi wstać wcześnie. Harry zadeklarował jej,  że będzie na nią czekać o 7:30 przed drzwiami jej mieszkania.

    Bezlitośnie dzwoniący budzik zerwał z łóżka brązowooką. Przez zasłony wpadały rozstrzelane promienie słoneczne. Dziewczyna doprowadziła się do porządku i postanowiła się ubrać. Wybrała jasny sweter, czarne rurki i buty za kostkę. Wyglądała bardzo ładnie i było jej wygodnie. Włosy spięła w koka. Potem zrobiła sobie śniadanie. Punktualnie, o 7:30 usłyszała dzwonek do drzwi. Chwyciła swoją walizeczkę i wyszła z mieszkania. Stał tam już gotowy Harry. Szatynka przywitała się z nim i po chwili teleportowali się do Hogsmeade.

    Stanęli na twardym gruncie, a przed oczami zobaczyli małe miasteczko. Na horyzoncie wydać było strzeliste wieże Hogwartu. Bliznowaty pociągnął ją w stronę "Trzech mioteł".
- Harry, czemu idziemy do Trzech mioteł? - zapytała.
- Tam będziemy zakwaterowani. Na górze są pokoje gościnne. - Odpowiedział. Już po chwili wchodzili do pubu. Zastali tam kilka znanych im osób.
- Neville! Dean ! Seamus ! Padma! Jak dobrze was widzieć! - Wykrzyknęła szatynka po czym przytulała swoich znajomych. Była tak zajęta, że nie zauważyła, że ktoś jeszcze się jej przygląda. Młody Malfoy siedział przy stoliku w kącie pomieszczenia. Obok niego siedzieli jeszcze Blaise Zabini i Pansy Parkinson.
- Stary, co ty się tak gapisz na Granger? Już nie uważasz, że jest nic nie wartą szlamą? - Zapytał Dracona czarnoskóry chłopak.
- Yhym... - mruknął w odpowiedzi chłopak.
- Co yhym? Zmieniłeś o niej zdanie?- ciągnął dalej.
- Tak, Blaise, zmieniłem zdanie! - powiedział zirytowany blondyn.
- No nareszcie się ogarnąłeś. Wojna się skończyła, czystość krwi się nie liczy. 
- Tak wiem, już mi to mówiłeś. - Powiedział, po czym wstał z miejsca i podszedł do szatynki od tyłu.
- Cześć, Granger. - dziewczyna aż podskoczyła. Szybko się do niego odwróciła.
- Malfoy! Co ty tutaj robisz? Przestraszyłeś mnie! - Oczy wszystkich zwróciły się w ich stronę. Czy to nie dziwne, że dwoje największych wrogów zaczyna normalną rozmowę? 
- Przyszedłem pomóc w odbudowie, no bo niby po co innego?
- Aha... - Tylko tyle zdążyła powiedzieć, bo do pomieszczenia weszła profesor McGonagall. 
- Witajcie kochani. Cieszę się, że tak wiele osób się zjawiło. Każda para rąk do pomocy jest na wagę złota.- zaczęła - Wasze bagaże już są w pokojach. Teraz proszę, abyście udali się za mną do zamku. Musimy zacząć jak najwcześniej, żeby szybciej skończyć. - Wszyscy ruszyli za profesorką. Po około 20 minutach jazdy wozem znaleźli się pod bramą zamku, a może jego ruinach. Wiele wieżyczek było całkowicie zrujnowane, mury były podziurawione, szyby w oknach wybite. Hermiona aż zasłoniła usta dłonią. Miejsce, w którym dorastała, tu gdzie poznała przyjaciół, jej drugi dom jest tak zniszczony. McGonagall znów przemówiła.
- Najpierw musimy zająć się odgruzowaniem resztek zamku. Chyba wiecie, co robić. - skończyła, a wszyscy rozeszli się, by zacząć pracę. Hermiona wraz z Harrym jako pierwsi ruszyli przed siebie. Za nimi podążyła cała reszta. Każdy poszedł na swoje stanowisko. Szatynka postanowiła zabrać się za bibliotekę, lub to co z niej zostało.
    Gdy weszła do pomieszczenia, załamała się. Stare, drogocenne woluminy leżały na resztkach posadzki, porozdzierane, spalone lub też przygniecione przez gruzy. W jednym miejscu była dziura w suficie. Regały rozwalone na drzazgi. Dziewczyna zabrała się za sprzątanie. Przez długie godziny zbierała ocalałe książki i pergaminy, naprawiała dziury w podłodze i sklepieniu. Został jej jeszcze jeden wielki głaz, który nie wiadomo jakim cudem znalazł się w sali. Postanowiła przelewitować go stąd na korytarz. -Wingardium Leviosa- szepnęła dziewczyna, a skała uniosła się w powietrze. Szła przed siebie, skupiona na lewitowanym obiekcie. Była już przy drzwiach, gdy nie zauważyła małego stosu książek, które miała ułożyć na półce. Potknęła się, a połączenie między różdżką a głazem, który obecnie zwisał nad jej głową, przerwało się. Dziewczyna upadła na podłogę. Wiedziała, że to koniec. Jedyne co przeszło jej przez myśl to - Nie był w stanie zabić cię Voldemort, a zniszczy cię jakiś kamień. - poczuła zimną skałę dotykającą jej pleców, ale nic więcej. Co się stało? Czy już nie żyła?

* W tym samym czasie*

    - Panie Malfoy, proszę, niech zobaczy pan jak radzą sobie inni - powiedziała profesor McGonagall. Chłopak skinął głową i ruszył korytarzem w stronę biblioteki. Zobaczymy jak radzi sobie Granger - pomyślał. Gdy znalazł się przed wejściem do pomieszczenia, schował się za jedną ze zbroi i przyglądał się poczynaniom dziewczyny. Niesforne pasma włosów wyrwały się z jej misternie spiętego koka, co niewątpliwie dodawało jej uroku. Blondyn nie mógł oderwać od niej wzroku. Wygląda tak pociągająco, nawet jak pracuje. Trzeba przyznać, wyrobiła się. To już nie ta sama nudna kujonica. - pomyślał i uśmiechnął się pod nosem. W pewnym momencie zobaczył, że Hermiona bierze się za wielki głaz. Po chwili skała zwisała w powietrzu, tuż nad nią. Chłopak zauważył, że Granger tak skupia się na zaklęciu, że zaraz wpadnie na książki. Wyciągnął różdżkę, gotowy na tragedię. Jego przeczuwania się sprawdziły. Dziewczyna upadła, a skała prawie na nią spadła... No prawie. Draco dzięki swojemu refleksowi zdołał zatrzymać kamień tuż nad leżącą na posadzce szatynką. Blondyn przelewitował obiekt na korytarz, a sam podbiegł do Hermiony i przykucnął obok niej.
- Granger! Nic ci nie jest? - potrząsnął ją za ramię.  Ta powoli podniosła się do pozycji siedzącej.
- Nie, nic. Dziękuję. Uratowałeś mnie.
- No to teraz wisisz mi przysługę. Jednak nie ratuję ci życia codziennie.
- Dobra, co chcesz - szatynka nie wiedziała, co będzie chciał Malfoy. Może i się pogodzili, ale to nie zmienia faktu, że jest on zdolny do wszystkiego.
- Jeszcze się zobaczy. Jak coś wymyślę, dam znać. - powiedział i z uśmieszkiem na ustach puścił jej oczko, po czym pomógł jej wstać.
- Już się boję - szepnęła delikatnie się uśmiechając, lecz chłopak to usłyszał.
- Bój się, Hermiono, bój się.
-Cz...czy ty właśnie powiedziałeś do mnie po imieniu? - dziewczyna zrobiła wielkie oczy.
- To takie dziwne? Przecież się pogodziliśmy, to wypadałoby się zakolegować, nie?
- Taaak, racja Draco - spojrzała chłopakowi w oczy, a jej kąciki ust nieśmiało się uniosły.
- Dobra, chodź stąd. Późno już. Wracamy do Hogsmeade. - Razem wyszli z zamku i udali się do Trzech Mioteł. Ze względu na to, że nikt jeszcze nie skończył swojej pracy, nie było tam jeszcze nikogo oprócz nich. Zamówili sobie po piwie kremowym i usiedli przy stoliku. Zaczęli rozmawiać o wszystkim i o niczym. O Hogwarcie, o planach, marzeniach i celach. Śmiali się i dogryzali sobie, ale nie jak kiedyś, żeby dokuczyć. Teraz było to w przyjacielskim charakterze. W końcu nawinął się temat rodziny.
- Draco, opowiedz coś o swojej rodzinie - wypaliła bez namysłu, po czym zobaczyła, że w oczach blondyna pojawił się ból i żal - Przepraszam. Zapomniałam, nie chciałam cię urazić. Jeśli nie chcesz to nie mów. - Szatynce było głupio. Jak mogła zapomnieć, że jego ojciec był jednym z najbardziej oddanych śmierciożerców. Przeklinała w myślach samą siebie.
- Nie szkodzi - odparł. Postanowił powiedzieć jej o swojej rodzinie. Mimo, że tak naprawdę pierwszy raz rozmawiał z nią normalnie, czuł, że może jej zaufać. - Mój ojciec jak pewnie wiesz, był to wielki sługa Voldemorta. Zawsze uważał jego poglądy, nawet te najbardziej idiotyczne, za słuszne. Krótko mówiąc, jego przydupas. Do tego, jest z niego straszny tyran. Pomiatał wszystkimi dookoła, z niczym się nie liczył. Tak samo było w stosunku do mnie. Nigdy nie miał dla mnie czasu. Nawet kilka razy dostałem od niego cruciatusem. Wpajał mi te wszystkie chore zasady od zawsze. Wiecznie słyszałem, jacy to bezużyteczni są mugole, że nie mam prawa zadawać się z takimi. Byłem i jestem dla niego tylko dziedzicem fortuny Malfoy'ów. Tylko moja matka była i jest normalna. Może nie była najlepszą matką, ale kochała mnie. Poświęcała mi czas, a gdy tylko ojciec nie widział, bawiła się mną, uczyła bycia dobrym.  Zawsze udawała, że jest wierna Czarnemu Panu. Bała się mojego ojca, nie umiała się postawić. Ojciec dalej ją terroryzuje, a ja nic na to nie mogę poradzić. Mówiłem jej, żeby w końcu się sprzeciwiła, ale ona nie chce słuchać. Poza tym nie mam nikogo innego na świecie - skończył. Hermiona tylko pokiwała głową na znak, że rozumie go. Zrobiło jej się okropnie żal chłopaka. Zrozumiała dlaczego zawsze był taki wredny, miał wszystko i wszystkich w poważaniu. Ojciec wpajał mu takie zasady, a on nie był tu niczego winien. Nigdy nie poczuł jak to jest być kochanym, nie miał prawdziwej rodziny. W jej oczach zaszkliły się łzy. Gdy blondyn to zauważył, przysiadł się obok niej.
- Ej, no co ty! Nie rozklejaj mi się tu, bo nie ma po co. Było minęło.  - Objął dziewczynę ramieniem, wręcz prawie przytulił. Po jego ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Szatynka była taka drobna i krucha - Lepiej idź już do siebie i połóż się spać. Jutro kolejny dzień ciężkiej pracy.
- Masz rację. Pójdę już. Dobranoc. - dziewczynie wcale się nie spieszyło. Dobrze czuła się w jego ramionach. Delikatnie przytuliła go na pożegnanie i wstała z miejsca. Po chwili znikała już na piętrze, za drzwiami swojej sypialni.
    Następne dni były bardzo pracowite. Hermiona częściej rozmawiała z Draco. Dobrze się dogadywali. Część czasu poświęcała też dla Harry'ego, który również zaczął lepiej dogadywać się z blondynem. Tak mijały kolejne doby, aż w końcu praca była skończona. Zamek wyglądał bardzo dobrze. Zostało tylko kilka rzeczy do poprawy, ale profesor McGonnagal postanowiła załatwić to na własną rękę. Hermiona wróciła do swojego mieszkania. Postanowiła, że niedługo musi wybrać się na Pokątną. Przecież rok szkolny zaczyna się już za półtora tygodnia!

~~~~~***~~~~
Witajcie!
 Wiem, wiem, długo nie było rozdziału, ale szkoła skutecznie odbierała mi chęci do pisania.
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba. Jest dosyć długi jak na mnie. 
Za wszelkie błędy przepraszam. Zachęcam do komentowania!
Pozdrawiam, Alex ! :D
 


   

4 komentarze:

  1. Świetny blog, masz na serio fajny styl pisania. A ten rozdział jest słoodki <33 Czekam na następne i pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :D Miło mi to słyszeć(?), widzieć (?) ;p Aż się czuję zmotywowana :D Lecę pisać rozdział :D

      Usuń
  2. Heh nie źle Ci idzie -Zagóra ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NIEMOŻLIWE! KIM JESTEŚ I CO ZROBIŁEŚ Z MATEUSZEM ? :D TY MNIE POCHWALIŁEŚ:D Miło mi ^^

      Usuń