Pierwsze promienie porannego słońca delikatnie muskały twarz śpiącej dziewczyny. Po jej twarzy błąkał się delikatny uśmiech. Tak naprawdę, pierwszy raz od czasu zakończenia wojny spała spokojnie. Wcześniej prześladowały ją koszmary związane z tragicznym wspomnieniem.
*Wspomnienie*
Hermiona wciągnęła się w wir walki. Obecnie znajdowała się na dziedzińcu. W oddali zobaczyła rudą czuprynę swojego przyjaciela Rona. Otaczało go co najmniej pięciu śmierciożerców. Chłopak dzielnie się bronił, lecz powoli opadał z sił. Dziewczyna pognała w jego stronę. Oszołomiła dwóch z nich i już po chwili, opierając swoje plecy o plecy rudzielca odpychała atak. Walczyli do utraty tchu. W pewnym momencie pojawiło się jeszcze więcej popleczników Voldemorta. Para dobrze sobie radziła. Do czasu. Wszystko działo się bardzo szybko. Z różdżki zakapturzonego mężczyzny wystrzelił zielony promień - śmiertelne zaklęcie. Hermiona, która akurat broniła się zaklęciem tarczy, nie zauważyła szmaragdowej błyskawicy gnającej w jej kierunku. W ostatnim momencie Ron rzucił się w bok, tym samym osłaniając dziewczynę własnym ciałem. Bez życia opadł na twardy grunt. Śmierciożerca, który wymierzył zaklęcie głośno się zaśmiał. Hermiona wydała z siebie krzyk rozpaczy. Rzuciła się obok ciała na kolana. Szlochając błagała, aby chłopak się obudził. Uderzała pięściami o ziemię łkając. Po jej nadgarstkach spływały strużki krwi. On odszedł. Bezpowrotnie.
* Koniec wspomnienia*
Wszyscy bardzo przeżywali śmierć Rona. Najbardziej Harry, Hermiona, Ginny i cała rodzina Weasley'ów. Chłopak poświęcił życie, by ratować przyjaciółkę. Ona dla niego zrobiłaby to samo. Kochała go jak własnego brata. Przepłakała wiele nocy. Czuła wyrzuty sumienia. Gdyby nie jego poświęcenie, pewnie teraz by żył. Niestety, czasu nie da się cofnąć.
Dziewczyna otworzyła powoli oczy. Znajdowała się w swoim własnym mieszkaniu, które kupiła zaraz po wojnie. Ku jej rozpaczy, nie zdołała odnaleźć swoich rodziców. Przeczesała calutką Australię, lecz nic nie zdziałała. Pocieszała się tym, że przynajmniej są bezpieczni.
Hermiona przeciągnęła się jak kotka, wstała i narzuciła na ramiona zwiewny szlafroczek, sięgający jej do połowy uda. W dosyć dobrym nastroju udała się do kuchni, by zrobić sobie śniadanie. Kuchnia urządzona była w kawowych kolorach. Była bardzo przestronna i pięknie urządzona. Ciemne blaty pięknie komponowały się z kolorem ścian. Trzeba przyznać, Gryfonka ma bardzo dobry gust. Z resztą, jej cały dom był śliczny. Bardzo starała się by było w nim przytulnie. Uzyskała porządany efekt.
Przygotowała sobie tosty z serem, po czym z ochotą je spałaszowała. Ciszę zakłóciło stukanie w szybę. Spojrzała w kierunku, z którego dochodził odgłos i zobaczyła piękną, białą sowę.
- Hedwiga - szepnęła sama do siebie. Podniosła się z miejsca i wpuściła zwierze do środka. Ta wesoło zahukała i wyciągnęła nóżkę, do której przywiązany był list. Hermiona nakarmiła sówkę krakersem, po czym rozerwała kopertę i zaczęła czytać:
Kochana Hermiono!
Jak mija Ci czas? Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie w porządku.
Musimy się w końcu spotkać i spokojnie porozmawiać.
Głównym powodem, dla którego piszę, jest wiadomość od profesor McGonnagal.
Chciała, abym przekazał Ci, że bardzo Cię prosi o pomoc przy odbudowie Hogwartu.
Nie zwróciła się z tym osobiście, bo nie znała Twojego nowego adresu.
Nie wiem jak Ty, ja się tam wybieram. Chyba gdzieś musimy spędzić siódmy rok nauki, prawda? :)
W ruinach może być ciężko. Proszę, odpowiedz jak najszybciej czy jedziesz.
No i jest druga sprawa. Malfoy. W tą sobotę ma przesłuchanie w Ministerstwie. Chcą go zamknąć w Azkabanie.
Postanowiłem, że zeznam, by mu pomóc. Miałem nadzieję, że Ty również byś mu pomogła.
Nie sądzę, że po tym jak Cię traktował, będziesz chciała go bronić, ale zastanów się.
Może powinien dostać drugą szansę? Nie sądzę, żeby zasługiwał na więzienie.
Proszę o jak najszybszą odpowiedź.
Na zawsze z Tobą,
Harry
Dziewczyna dokładnie przeanalizowała tekst. Jednego była pewna - pojedzie do Hogwartu. Czuła się zobowiązana. Musiała pomóc w odbudowie. Tylko jedno bardzo ją męczyło. Nie wiedziała co zrobić ze sprawą Malfoya. Ten chłopak przez tyle lat upokarzał ją, wyzywał, naśmiewał się z niej. Czemu teraz miałaby mu pomóc? Może dla tego, że nie zasługuje na aż tak srogą karę? Przecież on wcale nie chciał dołączać do śmierciożerców - odezwał się głosik w głowie brązowookiej. Może i racja. Dam mu szansę. Jeśli jej nie wykorzysta, nigdy więcej mu nie pomogę.
Z tą myślą poszła do gabinetu, wyciągnęła pióro i pergamin i zaczęła pisać:
Kochany Harry!
U mnie wszystko w porządku. Pozbierałam się już po stracie Rona. Staram się o tym nie myśleć. A co u Ciebie? Masz absolutną rację, musimy się zobaczyć!
Co do wyjazdu do Hogwartu - jasne, że jadę! Sama przyczyniłam się do zniszczeń, więc je naprawię.
Musisz podać mi dokładną datę wyjazdu.
No i drugie: dam Malfoy'owi szansę. Pójdę z Tobą do Ministerstwa. Tutaj również prosiłabym Cię o dokładniejszy termin.
Całuję,
Hermiona
Włożyła list w kopertę i poszła z nią do kuchni, w której nadal siedziała Hedwiga. Przywiązała list do jej nóżki, pogłaskała po łebku i pozwoliła jej wylecieć z domu, prosto do Harry'ego.
~~~~***~~~~
Witajcie! Oto pierwszy rozdział. Mam nadzieję,że się spodoba :) Za wszelkie, ewentualne błędy przepraszam . No i proszę o komentarze ! :)
Pozdrawiam, Alex Potter ;3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz