- Czyli się zgadzasz ! - zapiszczała wesoło Ginny i wyściskała
przyjaciółkę, której oczy prawie wyszły z orbit. Takiego czegoś się nie
spodziewała. Oderwała się od rudowłosej i postanowiła podjąć próbę wymigania się. Nie chciała brać udziału w tych całych zawodach.
- Ale Ginny, ja nie dam rady! Ja się boje latać... Ja nie umiem... Tylko wstydu na narobię... Gin błagam! Musi być ktoś inny, kto będzie mógł... - Hermiona była przerażona. Nie dość, że nie potrafiła latać, to nawet nie znała podstawowych zasad tej - w jej mniemaniu bardzo głupiej - gry. Zaczęła zamaszyście gestykulować próbując przekonać przyjaciółkę do zmiany decyzji.
- Mionka, na pewno dasz radę. Wierzę w ciebie! Sama przed chwilą powiedziałaś, że każda prawdziwa gryfonka by się zgodziła, a nie znam nikogo, kto byłby bardziej " gryfoński " od ciebie - odparła z błagalnym uśmiechem ruda. - Hermiona błagam! Jesteś ostatnią deską ratunku! - dodała i spojrzała na przyjaciółkę wzrokiem a'la szczeniaczek. Szatynka spuściła głowę i zrezygnowana westchnęła. Czuła się przytłoczona ale i zirytowana. Znów została w coś wpakowana.
- No dobra... Ale uprzedzam przy świadkach, - wskazała na Harry'ego i Blaisa - że jak spartolę robotę to nie na mnie! Ja na brak zajęć nie narzekam i sama się na to nie pchałam. - Zakończyła dobitnie i z wysoko uniesioną głową wyszła ze skrzydła szpitalnego. Wychodząc dosłyszała jeszcze słowa Zabiniego : " Będzie ciekawie ". Gryfonka prychnęła pod nosem i żwawym krokiem ruszyła do Wielkiej Sali, z nadzieją, że jeszcze przed zajęciami zdąży złapać chociaż jakąś nędzną kanapkę. Niestety, gdy znalazła się na miejscu, stoły były już puste, a ostatni uczniowie podnosili się z ławek. Tak więc głodna i zirytowana ruszyła na lekcje. Gdy stała już pod klasą eliksirów, a do dzwonka zostało mniej niż pięć minut, gryfonka doznała olśnienia. Przecież wychodząc do Ginny nie zabrała torby z książkami! Jak burza wystrzeliła w stronę swojego dormitorium. Biegła korytarzami, potrącając przy tym innych uczniów, którzy rzucali jej rozzłoszczone spojrzenia. Zupełnie nie zwróciła na to uwagi. W końcu dotarła do celu, lecz i tak było już za późno. Przechodząc przez dziurę w ścianie prowadzącą do salonu prefektów, usłyszała dzwon ogłaszający początek lekcji. Jęknęła cicho. Gdy już wzięła swoje rzeczy, ponownie ruszyła pod klasę. Teraz już wolniej. I tak jest już spóźniona, kara jej nie ominie. Wkurzona otworzyła drzwi do klasy. Profesor Slughorn odjął jej pięć punktów za spóźnienie i nakazał jej usiąść. Dziewczyna rozejrzała się po sali. Wszystkie miejsca były już zajęte. No, oprócz jednego. Malfoy szczerzył się do niej z ostatniej ławki, gestem zapraszając ją do siebie. Nie mając innego wyjścia, dziewczyna powlokła się w jego stronę. Opadła na krzesło i zaczęła wyciągać przedmioty z torby. Draco uważnie się jej przyglądał. Gryfonka czując na sobie jego wzrok, gwałtownie odwróciła się do niego.
- Co się tak gapisz? - warknęła cicho i posłała mu wrogie spojrzenie.
- Coś ty taka nieuprzejma dzisiaj? - odparł, a na jego twarzy pojawił się iście Malfoyowski uśmieszek.
- Dobrze ci radzę, nie wkurzaj mnie. - rzuciła.
- A co mi zrobisz? - zbliżył się do niej i wyszeptał to prosto do jej ucha, wciąż bezczelnie się uśmiechając. Gdy poczuła jego ciepły oddech na swojej szyi przeszedł ją przyjemny dreszczyk, lecz nie dała tego po sobie poznać.
- A to ci zrobię, że cię walnę jakąś ładną klątwą, a wtedy to ci sam Merlin nie pomoże. - wycedziła przez zęby i ostatni raz spojrzała na jego rozbawioną osobę. Złapała za pióro i zaczęła skrobać coś na pergaminie. Przeklinała w myślach wszystkie zdarzenia z dzisiejszego dnia, który właściwie dopiero się zaczynał. Najpierw ten głupi Quidditch, potem torba i jeszcze ta wymiana zdań z Draco. Doszła do wniosku, że chłopak mimo swojej zmiany zachował część starego siebie. Dalej lubił się z nią droczyć. Przez resztę lekcji czuła na sobie jego wzrok. Było dla niej to dość krępujące, ale nie chciała po raz kolejny wdawać się z nim w słowne potyczki. W końcu lekcja się skończyła, lecz po niej była następna, następna i jeszcze kolejna... Gryfonce bardzo dłużył się czas. Byłoby jeszcze gorzej, gdyby nie pewien blondwłosy ślizgon, który dosiadał się do jej ławki na każdej lekcji i umilał jej życie. Co jakiś czas szturchał jej kolano swoim, czasem ją uszczypnął, czasem szepnął jakiś głupi tekst do jej ucha. Hermiona zauważyła, że chłopak chyba próbuje poprawić jej humor. W głębi serca była mu za to wdzięczna. Dzięki temu zdołała jakoś przetrwać lekcje. Najciekawiej było na ostatniej lekcji tego dnia, transmutacji. Szatynka była bardzo głodna, co wpływało na jej nienajlepszy nastrój. Upragniony dzwonek miał zadzwonić za mniej niż pięć minut. Hermiona podpierała głowę na dłoni i próbowała skupić się na lekcji, lecz burczenie w brzuchu skutecznie jej to utrudniało. Młody Malfoy, widząc, że gryfonka znów tarci humor, postanowił działać. Nieznacznie przysunął swoje krzesło do niej, i kiedy wybrał odpowiedni moment zaczął ją łaskotać. Gryfonka o mało nie udławiła się własnym śmiechem, który starała się opanować. Trafił w jej czuły punkt, dziewczyna miała straszne łaskotki. Na ich szczęście, właśnie zadzwonił dzwonek i McGonagall niczego nie zauważyła. Wtedy Hermiona już nawet nie próbowała się opanować. Piszczała i wierciła się na miejscu pod wpływem dotyku blondyna. Wzrok wszystkich obecnych w klasie zwrócony był w ich stronę. Jedni kręcili z politowaniem głowami, inni śmiali się razem z nimi. Szatynka między spazmami śmiechu darła się na Dracona.
- Ty...głupi...wariacie!Ty... nędzna...imitacjo...faceta! Zostaw...mnie!
- Ja jestem nędzną imitacją faceta? JA? Oj, grabisz sobie Granger, grabisz! - powiedział i zwiększył na sile jej " tortury".
- Nie! Nie! Błagam, zostaw mnie już! - Jęczała. Teraz brzuch bolał ją już nie tylko z głodu ale i ze śmiechu.
- Czyli już nie jestem nędzną imitacją faceta? - zapytał nie zaprzestając męczyć dziewczyny.
- Nie! - wydusiła i bezradnie zaczęła okładać chłopaka pięściami, co nie zrobiło na nim najmniejszego wrażenia.
- A co będę z tego miał? - uniósł lewą brew w wyrazie zainteresowania.
- Co chcesz, tylko mnie puść!
- W takim razie o zapłacie pogadamy później. - Chłopak puścił jej oczko i dobrodusznie zaprzestał tortur. Z triumfalnym uśmiechem wymaszerował z klasy, jak gdyby nigdy nic. W tym czasie Hermiona doprowadziła się do porządku i nadarła się na innych uczniów, żeby przestali się szczerzyć i szli na zajęcia. Dodatkowo zagroziła im zabraniem punktów - Ma się upoważnienia - uśmiechnęła się do siebie w duchu. Gdy już zbiegowisko się rozeszło, dziewczyna postanowiła zemścić się na Malfoyu, ale nie teraz. Teraz najwyższy czas na porządny posiłek. Przerzuciła torbę przez ramie i ruszyła do Wielkiej Sali.
Gdy znalazła się na miejscu, rzuciła się na jedzenie niczym wygłodzony Hipogryf. Kątem oka dostrzegła roześmianą gębę Malfoya siedzącego przy stole ślizgonów. - Zemsta będzie słodka, blondasku. Zmyję ten uśmieszek z twojej pięknej twarzyczki. - pomyślała, po czym z wrednym uśmieszkiem na powrót zajęła się jedzeniem. Po chwili poczuła jak ławka ugina się pod ciężarem jakiejś osoby. Tą personą był sławny Harry Potter.
- No no, Hermiono! Niezłe przedstawienie odstawiliście na transmucie, nie ma co! - zaśmiał się bliznowaty. Dziewczyna rzuciła mu tylko spojrzenie, które powinno spalić go żywcem. Na to chłopak uniósł dłonie w geście niewinności - No już się nie wściekaj, żartowałem.
- Mam już po dziurki w nosie tego dnia! Idę odpocząć w swoim prywatnym dormitorium. Cześć. - odparła po czym szybko wstała i ruszyła w stronę, o dziwo, biblioteki. Musiała przecież wypożyczyć coś o tym cholernym Quidditchu. Dużo bardziej wolała teorię od praktyki. Na miejscu przywitała się z panią Prince i zaczęła przechadzać się między półkami. Po trzydziestu minutach wyszła z pomieszczenia z całym stosem poradników, podręczników i innych pomocnych ksiąg. Skierowała swoje kroki do salonu prefektów. Na jej nieszczęście zastała tam Dracona. Przyspieszyła kroku. Chłopak krzyknął za nią słowa powitania, a ona odkrzyknęła tylko, głośno i wyraźnie " Zemszczę się! ". Dosłyszała jeszcze tylko jego " Już się boję" . Prychnęła jak rozjuszona kotka i zniknęła za drzwiami swojego dormitorium. - Czeka mnie milutki wieczór przy Quidditchu. Po prostu o niczym innym nie marzę! - narzekała w myślach. Rzuciła opasłe woluminy na stolik przed kominkiem, a sama opadła na kanapę. Przymknęła powieki i spróbowała się odprężyć. W końcu złapała za pierwszą lepszą książkę ze stosiku i spojrzała na okładkę.
- "Quidditch w pigułce, czyli poradnik dla początkujących graczy" - przeczytała na głos tytuł. Westchnęła i zaczęła czytać. Czytała i czytała, powtarzała zasady, ziewała z nudów, aż w końcu, po kilku godzinach przeczytała wszystkie książki, które wypożyczyła. W głowie miała rozgardiasz, przed oczami latały jej kafle, tłuczki i złote znicze. Zrezygnowana spojrzała na zegarek - 19:20 - kolacja powoli dobiega końca. Oczywiście nie zdążyła. Przerzuciła się z kanapy na łóżko i nawet nie wiedziała kiedy zasnęła z nadmiaru wrażeń. W snach nawiedzały ją szare oczy pewnego blondyna, który właśnie zajada się na kolacji w Wielkiej Sali.
- Ty...głupi...wariacie!Ty... nędzna...imitacjo...faceta! Zostaw...mnie!
- Ja jestem nędzną imitacją faceta? JA? Oj, grabisz sobie Granger, grabisz! - powiedział i zwiększył na sile jej " tortury".
- Nie! Nie! Błagam, zostaw mnie już! - Jęczała. Teraz brzuch bolał ją już nie tylko z głodu ale i ze śmiechu.
- Czyli już nie jestem nędzną imitacją faceta? - zapytał nie zaprzestając męczyć dziewczyny.
- Nie! - wydusiła i bezradnie zaczęła okładać chłopaka pięściami, co nie zrobiło na nim najmniejszego wrażenia.
- A co będę z tego miał? - uniósł lewą brew w wyrazie zainteresowania.
- Co chcesz, tylko mnie puść!
- W takim razie o zapłacie pogadamy później. - Chłopak puścił jej oczko i dobrodusznie zaprzestał tortur. Z triumfalnym uśmiechem wymaszerował z klasy, jak gdyby nigdy nic. W tym czasie Hermiona doprowadziła się do porządku i nadarła się na innych uczniów, żeby przestali się szczerzyć i szli na zajęcia. Dodatkowo zagroziła im zabraniem punktów - Ma się upoważnienia - uśmiechnęła się do siebie w duchu. Gdy już zbiegowisko się rozeszło, dziewczyna postanowiła zemścić się na Malfoyu, ale nie teraz. Teraz najwyższy czas na porządny posiłek. Przerzuciła torbę przez ramie i ruszyła do Wielkiej Sali.
Gdy znalazła się na miejscu, rzuciła się na jedzenie niczym wygłodzony Hipogryf. Kątem oka dostrzegła roześmianą gębę Malfoya siedzącego przy stole ślizgonów. - Zemsta będzie słodka, blondasku. Zmyję ten uśmieszek z twojej pięknej twarzyczki. - pomyślała, po czym z wrednym uśmieszkiem na powrót zajęła się jedzeniem. Po chwili poczuła jak ławka ugina się pod ciężarem jakiejś osoby. Tą personą był sławny Harry Potter.
- No no, Hermiono! Niezłe przedstawienie odstawiliście na transmucie, nie ma co! - zaśmiał się bliznowaty. Dziewczyna rzuciła mu tylko spojrzenie, które powinno spalić go żywcem. Na to chłopak uniósł dłonie w geście niewinności - No już się nie wściekaj, żartowałem.
- Mam już po dziurki w nosie tego dnia! Idę odpocząć w swoim prywatnym dormitorium. Cześć. - odparła po czym szybko wstała i ruszyła w stronę, o dziwo, biblioteki. Musiała przecież wypożyczyć coś o tym cholernym Quidditchu. Dużo bardziej wolała teorię od praktyki. Na miejscu przywitała się z panią Prince i zaczęła przechadzać się między półkami. Po trzydziestu minutach wyszła z pomieszczenia z całym stosem poradników, podręczników i innych pomocnych ksiąg. Skierowała swoje kroki do salonu prefektów. Na jej nieszczęście zastała tam Dracona. Przyspieszyła kroku. Chłopak krzyknął za nią słowa powitania, a ona odkrzyknęła tylko, głośno i wyraźnie " Zemszczę się! ". Dosłyszała jeszcze tylko jego " Już się boję" . Prychnęła jak rozjuszona kotka i zniknęła za drzwiami swojego dormitorium. - Czeka mnie milutki wieczór przy Quidditchu. Po prostu o niczym innym nie marzę! - narzekała w myślach. Rzuciła opasłe woluminy na stolik przed kominkiem, a sama opadła na kanapę. Przymknęła powieki i spróbowała się odprężyć. W końcu złapała za pierwszą lepszą książkę ze stosiku i spojrzała na okładkę.
- "Quidditch w pigułce, czyli poradnik dla początkujących graczy" - przeczytała na głos tytuł. Westchnęła i zaczęła czytać. Czytała i czytała, powtarzała zasady, ziewała z nudów, aż w końcu, po kilku godzinach przeczytała wszystkie książki, które wypożyczyła. W głowie miała rozgardiasz, przed oczami latały jej kafle, tłuczki i złote znicze. Zrezygnowana spojrzała na zegarek - 19:20 - kolacja powoli dobiega końca. Oczywiście nie zdążyła. Przerzuciła się z kanapy na łóżko i nawet nie wiedziała kiedy zasnęła z nadmiaru wrażeń. W snach nawiedzały ją szare oczy pewnego blondyna, który właśnie zajada się na kolacji w Wielkiej Sali.
~~~~~***~~~~
Przybywam z nowym rozdziałem, mam nadzieję, że fajnym ;p
Pisałam go, pisałam, aż napisałam ^^
Jak zwykle proszę o wyrozumiałość w sprawie ewentualnych błędów
i żebrzę o komentarze :D
Pozdrowionka, Alex
Jak Hermi zaczęła się drzeć na Malfoy'a ,,ty głupi wariacie! - To nad tym jest napisane : ,,drała" - a powinno być darła :) a rozdział jest piękny i jak czytałam to się śmiałam na głos <3
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam, życzę weny, sukcesów w nowym roku, wesołych i magicznych świąt oraz szczęśliwego nowego roku 2014!!!
~Carolina ;*
Aaa faktycznie,jest błąd, zaraz poprawię, dzięki za info ;3 Dziękuję baaaardzo za życzonka i wzajemnie ;*
UsuńZaciekawiłaś mnie, naprawdę wciągająco i niepowtarzalnie :) Masz takie lekkie pióro, co rzadko jest spotykane, piszesz fajnie i prosto, ale ta prostota jest talentem :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba :) Na pewno zajrzę tu jeszcze niejednokrotnie
Pozdrawiam
Charlotte Petrova
Zapraszam do siebie oczywiście jeśli miałabyś ochotę
http://charlotte-petrova-dramione.blogspot.com/
Bardzo mi miło czytać takie słowa. Naprawdę dziękuję:) Jest to bardzo motywujące :) Ślicznie dziękuję, oczywiście zajrzę na Twojego bloga:D Dobrze, że podałaś link, bo ostatnio cierpię na brak opowiadań dramione... ;p
UsuńPozdrawiam :D
Alex;3