wtorek, 5 listopada 2013

Rozdział 5 - Zwyciężyć nad słabością

 Hejka! 
Na początku chciałabym zadedykować ten rozdział mojemu przyjacielowi, Zagórze, 
za intensywne próby 
zmotywowania mnie do napisania rozdziału ;p

Rozdział 5 -Zwyciężyć nad słabością

     Promienie wrześniowego słońca wpadały przez okno do dormitorium gryfonki. Ale wpadło tam nie tylko to. Ginevra Weasley bezpodstawnie wpakowała się do sypialni jeszcze śpiącej Hermiony. Przysiadła się na skraju jej łóżka i pociągnęła ją za ramię krzycząc:
- Mionka... Wstawaj! Niedługo śniadanie! Koniec obijania się!
- Kimkolwiek jesteś, spierdalaj - mruknęła zaspana dziewczyna, po czym nakryła się kołdrą aż po czubek głowy. 
- Hermiono Jane Granger! W tym momencie nakazuję ci wstać! Inaczej wezmę wszystkie twoje książki, podrę je, spale i bezkarnie będę patrzeć jak ich resztki toną w jeziorze! 
- Odkąd masz takie zabójcze myśli, hmm? - powiedziała rozbudzona słowami przyjaciółki brązowooka. Powoli podniosła się do pozycji siedzącej i ziewnęła przeciągle.
- Ginn, która godzina? - zapytała.
- 8:15 , radziłabym ci się pospieszyć, bo śniadanie kończy się o 9:00.  - odparła.
-  Dzięki za wspaniałą pobudkę. Jak się tu dostałaś? przecież nie znasz hasła do obrazu...
- Przeszłam wejściem od wieży Gryffindoru. Tam nie ma hasła, dopóki go sama nie założysz. - odpowiedziała ruda.
- Dobrze wiedzieć... Muszę wymyślić coś trudnego bo nie zaznam spokoju. - zaśmiała się, za co dostała poduszką w głowę. Miona nie została dłużna. Rozpętała się bitwa. Już po chwili pokój wyglądał jak po III Bitwie o Hogwart. Wszędzie walało się pierze, niczemu winne wazony, utrafione poduchami leżały teraz porozbijane na podłodze. Gdy nastolatki skończyły tę wojnę, uznając jej wynik za remis, zabrały się za sprzątanie pobojowiska. Wystarczyło kilka ruchów różdżką, a wszystko było na swoim miejscu, jak gdyby nigdy nic. Ginny, w równie dobrym humorze co Hermiona, wyszła z pokoju, dając starszej chwilę na przygotowanie się do śniadania.
    Szatynka wyjęła mundurek z kufra. Machnięciem różdżki schowała resztę ciuchów do dużej szafy stojącej w rogu pokoju. Wcześniej nawet nie zwróciła na nią uwagi. Przyjrzała się całemu pomieszczeniu. Mały kominek, nieduża kanapa, przy oknie duże biurko. Jej uwagę szczególnie przykuło jedno miejsce w pokoju. Niedaleko kominka, w kąciku stał duży fotel, obok niego wysoki regał z książkami i lampka nocna. Idealne warunki do wieczornego przeglądu lektur. Dziewczyna obiecała sobie, że jeszcze tego wieczoru przejrzy zbiór ksiąg. Z szatą w ręce ruszyła do łazienki, chichocząc, jakby naćpała się eliksirem rozweselającym. Ginny zawsze tak na nią działała. Z nią nie można się smucić. Weszła do łazienki, wzięła szybki, orzeźwiający prysznic, ubrała się i uczesała. Zrobiła też bardzo delikatny, naturalny makijaż. Gotowa, wyszła do Pokoju Wspólnego Prefektów. Zastała tam Harry'ego, o dziwo, żywo dyskutującego z Malfoyem. Byli tak zajęci, że nawet nie zdali sobie sprawy z jej obecności. Szatynka podeszła do nich cicho jak myszka i stanęła z tyłu kanapy, na której siedzieli. 
- Dzień dobry!!! - krzyknęła tuż nad ich głowami. Chłopcy mocno się przestraszyli. Wydali z siebie urwany wrzask, zrobili wielkie oczy i obrócili się w jej stronę. Widząc to dziewczyna wybuchnęła perlistym, szczerym śmiechem. Jeszcze chwila a zaczęłaby turlać się po podłodze. 
- Tak, tak, bardzo śmieszne - bąknął blondyn, mimo to śmiejąc się. 
- Hermi, błagam cię, nie rób tego więcej. Przeżyłem starcie z Voldemortem, ale zawału mogę nie znieść - powiedział Wybraniec, po czym zaczął śmiać cię razem z pozostałą dwójką. Z góry zbiegła Pansy, która najwyraźniej zaalarmowana krzykiem chłopaków, wyszła spod prysznica, bo owinięta była w sam ręcznik. Gdy zobaczyła byłych odwiecznych wrogów zwijających się ze śmiechu sama zaczęła się chichrać. Pokręciła tylko głową i wróciła do swojego dormitorium. Pierwsza ogarnęła się Hermiona. Otarła łzy spływające jej po policzkach i zaczęła rozmowę. 
- O czym tak zawzięcie rozmawialiście, że nawet mnie nie zauważyliście? 
- Omawialiśmy plan na dzisiejsze wspólne kwalifikacje do naszych drużyn Quidditcha, dopóki nam bezczelnie nie przerwałaś - odparł Harry, który również się już ogarnął. 
- Dokładnie. Postanowiliśmy porzucić rutynę, zmienić coś. Wiec w tym roku razem będziemy oceniać zawodników. Im szybciej zbierzemy drużyny, tym szybciej będzie można zacząć treningi. Przyjdziesz popatrzeć? - dodał Draco.
- No nie wiem... Nie przepadam za Quidditchem. - odparła. Nigdy nie lubiła tej gry, poza tym bała się latać na miotle, co odbijało się na jej odczuciach względem tego. 
- Ejj no nie daj się prosić! Będziesz nam kibicować! - Wybraniec spojrzał na nią błagalnym wzrokiem i czarująco się uśmiechnął.
- No dooobra... Niech wam będzie. O której to? - Hermiona nie umiała mu odmówić. 
- Fajnie. O 18:00. - Ucieszył się okularnik. - Chodźmy już bo nam nic ze śniadania nie zostanie. - Wszyscy zgodnie wstali. Zanim wyszli, zdążyła dołączyć do nich jeszcze Pansy. Dziarskim krokiem ruszyli do Wielkiej Sali.
    Gdy całą czwórką przeszli przez próg Wielkiej Sali, wiele par oczu zwróciło się w ich stronę. Jak to możliwe, że najwięksi wrogowie od samego początku szkoły, idą ramię w ramię, wesoło gawędząc? No, jak widać można. Dziewczyny ruszyły do swoich stołów, zaś chłopcy podeszli do stołu... nauczycieli? Dziewczyny posłały sobie nawzajem zdezorientowane spojrzenia. Widziały jak Harry i Draco rozmawiają o czymś z dyrektorką, ona tylko kiwa głową. Po chwili blondyn podszedł do stołu ślizgonów, bliznowaty ruszył za nim. Draco bezceremonialnie wszedł na stół, to samo zrobił jego towarzysz. Blondyn zaczął, a na sali zrobiło się cicho:
- Cisza mi tu! Ja i Bliznowaty mamy ważne ogłoszenie! Dzisiaj o osiemnastej na boisku odbędzie się nabór do drużyn Slytherinu i Gryffindoru.- przez salę przeszedł cichy pomruk zdziwionych uczniów-  Tak, dobrze słyszycie, eliminacje odbędą się WSPÓLNIE. - zakończył, po czym oboje zeszli ze stołu. Draco zajął swoje stałe miejsce, a Harry usiadł przy stole gryfonów, między Hermioną a Ginny. Te uśmiechnęły się do niego promiennie. 
- No, no. niezłe przedstawienie odwaliliście - zaśmiała się starsza, w międzyczasie kończąc jeść swojego tosta. 
- Sie wie - puścił jej oczko brunet. Resztę śniadania spędzili w ciszy, delektując się jedzeniem. Pod koniec uczy profesor McGonnagal rozdała im plany lekcji, Harry i Hermiona dodatkowo rozkłady dyżurów na korytarzach. Szatynka spojrzała na swój rozkład zajęć. Zgodnie z Harrym stwierdziła, że mogło być gorzej. Zauważyli, że większość zajęć mają ze ślizgonami. Widać nowa pani dyrektor postanowiła zakończyć spór między dwoma domami poprzez wspólne lekcje. Nikomu, no przynajmniej większości gryfonów to nie przeszkadzało. Po wojnie przepaść między skłóconymi od dawna domami zmniejszyła się. Każdy, niezależnie od domu brał udział w Bitwie o Hogwart, każdy stracił kogoś bliskiego, każdy był równy każdemu. To otworzyło większości oczy. Hermiona spojrzała również na rozkład patroli:

 Patrole korytarzy:
  1. Poniedziałek - Harry Potter i Pansy Parkinson
  2. Wtorek - Hermiona Granger i Draco Malfoy
  3. Środa - Harry Potter i Hermiona Granger
  4. Czwartek - Pansy Parninson i Draco Malfoy
  5. Piątek - Draco Malfoy i Harry Potter 
Wszystkie patrole odbywają się w godzinach 21:00 - 23:30. 
Dyrektor,
Minerva McGonagall
- Uuuu... Harry, masz pierwszy patrol - oświadczyła Hermiona gdy zapoznała się z planem.
- Właśnie zauważyłem. Nie jest źle, damy radę. - Uśmiechnął się pokrzepiająco do szatynki. - Lepiej chodźmy po torby. Zaraz zaczną się zajęcia. - dodał, po czym wstał. Hermiona i Ginny zrobiły to samo. Już po piętnastu minutach byli pod klasą eliksirów. Profesor zaprosił ich do środka i rozpoczął wykład.
    Lekcje minęły niewiarygodnie szybko. Nauczyciele nie byli litościwi i zadali im parę prac. Hermiona, Ginny i Harry już od półtorej godziny ślęczeli nad książkami. Kiedy skończyli, okazało się, że już siedemnasta - trzeba przygotować się do eliminacji do drużyny. Każdy zaszył się w swoim dormitorium. Brązowooka postanowiła się przebrać. Wyjęła z szafy gruby, czerwony sweter, ciemne rurki, ciepłe, beżowe buty. Przebrała się i stwierdziła, że jest już 17:40. Narzuciła kurtkę na ramiona, chwyciła podręcznik od OPCM i wyszła z dormitorium. 
    Pogoda była bardzo dobra do gry w Quiddicha. Słońce powolutku chyliło się ku zachodowi, lecz było dosyć ciepło i bezchmurnie. Doszła do boiska i zajęła dobre miejsce na trybunach. Już po chwili zaczęli pojawiać się uczniowie. Byli tam również Harry i Draco. Pomachali do niej, ona odwzajemniła gest. Eliminacje rozpoczęły się. Co chwila słychać było krzyki kapitanów, świst pędzących tłuczków i kafli. Po długiej udręce, składy były wybrane. Drużynę Gryffindoru tworzyli: Katie Bell, Demelza Robins i Ginny Weasley jako ścigające, Ritchie Coote i Jimmy Peakes na pozycji pałkarzy, Dean Thomas jako obrońca, no i oczywiście szukający i zarazem kapitan - Harry Potter. Ślizgoni zaś mieli w drużynie Teodora  Notta, Crabbe'a i Goyle'a jako ścigających, Blaise'a Zabiniego oraz Adrian Pucey'a jako pałkarzy, Terrence Higgs został obrońcą, a młody Malfoy szukającym oraz kapitanem. Hermiona nie zwracała szczególnej uwagi na to, co działo się na boisku. Odwróciła wzrok od książki, którą czytała dopiero gdy drużyny, już w pełnym składzie latały naokoło stadionu. Dziewczyna musiała przyznać, że wygląda to całkiem zjawiskowo.
    W pewnym momencie Malfoy zboczył z trasy lotu i po chwili znalazł się tuż przy gryfonce. Zabini i Potter widząc to, zaciekawieni ruszyli za chłopakiem.
- Hermiona, pamiętasz jak niedawno uratowałem ci życie? - zapytał szatynkę kapitan ślizgonów.
- Pamiętam, co w związku z tym? - jej lewa brew powędrowała wysoko w górę. Nie wiedziała czego się spodziewać.
- I pewnie pamiętasz też, że obiecałaś coś dla mnie zrobić? - ciągnął. Ich rozmowie uważnie przysłuchiwali się Wybraniec i Diabeł.
- Przejdź do rzeczy człowieku! - zaczęła denerwować się gryfonka.
- Masz się ze mną przelecieć na miotle - Zabini dostał ataku śmiechu, a dziewczyna zrobiła wielkie oczy. - Blaise, a tobie co?
- Hahahaha, głupio to zabrzmiało, hahahaha - chłopak dostał od blondyna przez łeb.
- Zabini, ty zboczona istoto! Nie w tym sensie! - Brązowooka widocznie odetchnęła z ulgą, chociaż i tak wyglądała na przestraszoną.
- Draco, ja nie... - zaczęła, a w jej oczach błyszczały iskierki strachu. Od zawsze bała się latać, miała lęk wysokości.
- Ejj... jesteś mi coś winna. Chyba nie powiesz, że tchórzysz? - Odparł blondyn. Dobrze wiedział jak ona boi się latać. Postanowił udowodnić jej, że nie ma czego się obawiać. Wpadł na ten pomysł, gdy zauważył ją na trybunach.
- Ja nigdy nie tchórzę, Malfoy. - zaparła się. Trafił w jej czuły punkt. Nienawidziła, gdy ktoś oskarżał ją o brak odwagi. Teraz w jej oczach pojawiły się niebezpieczne ogniki złości.
- No to w takim razie wsiadaj. - Uśmiechnął się do niej ukazując rząd białych zębów, a ona powoli podniosła się z ławki. Zadowolony chłopak zrobił jej miejsce na miotle. Dziewczyna usadowiła się i niepewnie objęła Draco w pasie. Przez jej ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Chłopak również to poczuł. Oderwał nogi od ziemi, a Hermiona zwiększyła uścisk, zaciskając kurczowo powieki. Wtuliła twarz w jego plecy, bojąc się upadku, wysokości, wszystkiego. Przyspieszyli lotu, a szatynka wydała z siebie cichy, zduszony pisk. Nie wiedziała dokąd lecą. Jeszcze mocniej objęła go w pasie. Malfoy'owi zaczęło to doskwierać. Obrócił delikatnie głowę w jej stronę i odezwał się.
- Jeśli nie chcesz żebym się udusił, trochę się rozluźnij. I otwórz oczy. - poczuł jak uścisk się zmniejsza, ale wiedział, że nie otworzyła oczu. Znów na nią spojrzał, a jego przekonanie potwierdziło się. Westchnął i pokiwał z politowaniem głową, po czym szybko dał jej buziaka w policzek. Tak jak się spodziewał, odniósł oczekiwany efekt. Zaskoczona dziewczyna otworzyła szeroko oczy i spojrzała na niego, ale ujrzała tylko blond czuprynę. Obróciła lekko głowę i wtedy to zobaczyła. Jezioro oblane blaskiem słońca, którego już prawie nie było widać na horyzoncie, delikatnie bujające się drzewa Zakazanego Lasu, ostatni uczniowie spacerujący po błoniach. Magiczny widok. Zaparło jej dech w piersiach. Przez to nawet zapomniała co przed chwilą zrobił chłopak. Przyspieszyli jeszcze bardziej, lecz gryfonka już się nie bała. Jeszcze bardziej poluzowała uścisk. Uniosła głowę i poczuła jak ciepły wiatr rozwiewa jej włosy. Musiała przyznać, spodobało jej się. Ku jej nieszczęściu, wylądowali nad jeziorem. Powoli zeszła z miotły, to samo zrobił Draco. Spojrzała na niego i się uśmiechnęła.
- Dziękuję - szepnęła, po czym go przytuliła. Mocno go tym zaskoczyła, przez chwilę stał bez ruchu, lecz zaraz odwzajemnił uścisk.
- Możemy to kiedyś powtórzyć, jeśli chcesz -  Powiedział jej cicho na ucho. Ona tylko uśmiechnęła się promiennie. Razem ruszyli do pokoju wspólnego, a tam rozeszli się do swoich dormitoriów.
    Szatynka umyła się i przebrała, po czym zmęczona poszła spać. W nocy nawiedzały ją przyjemne sny z Draco w roli głownej.

    ~~~~***~~~~
Oto i rozdział piąty, jestem z niego w miarę zadowolona ;p
Mam nadzieję, że Wam też się spodoba :D Za ewentualne błędy przepraszam.
Pozdrawiam, Alex 

6 komentarzy: