poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 6 - Impreza

Rozdział 6 - Impreza

    Poranek był bardzo rześki. Mimo, że pora była wczesna, ktoś już niespokojnie krzątał się po pokoju wspólnym prefektów. Jak można się było domyśleć, kierownikiem zamieszania była Hermiona. Przetrzepywała dywany, przeszukiwała szufladki barku, sprawdziła nawet kominek.
- Cholera jasna, gdzie ten głupi kolczyk?! - zaczęła się wściekać. Podeszła do małego stoliczka. Wystarczył jeden nieostrożny, zbyt gwałtowny ruch, żeby wytrącić z równowagi stojący na nim szklany wazon. Naczynie z hukiem upadło na podłogę. -Ughhh! Co jeszcze?! -  podniosła wazon, który na szczęście nie odniósł obrażeń, z ziemi i odstawiła go na miejsce. Hałas wyciągnął z pokoju Pansy.
- Hermiona? Co ty tu robisz? - Parkinson była zaskoczona widokiem gryfonki czołgającej się na kolanach, przeczesującą dywan. 
- Szukam kolczyka. Wypadł mi gdzieś tu jak wychodziłam na spacer - powiedziała zniecierpliwiona na jednym wydechu.
- Na spacer o szóstej rano? Kto normalny urządza sobie o tej godzinie przechadzki? 
- A czy ktoś mówi, że ja jestem normalna? Będziesz się tak gapić, czy łaskawie mi pomożesz? - Pansy raźnym krokiem podeszła do dziewczyny i razem z nią przetrząsała pokój. Hermiona spojrzała pod kanapę.
- O, zobacz jakie niesamowite znalezisko! - krzyknęła, po czym wyjęła spod sofy pustą butelkę po Ognistej Whisky. - Jak sądzę, zależy do Malfoya - prychnęła.
- Co należy do mnie? - usłyszały głos dochodzący od strony dormitoriów. Podniosły głowy i zobaczyły domniemanego właściciela butelki schodzącego po schodach, za nim szedł Harry.  Obydwaj mieli na twarzach chytre uśmiechy. Najwyraźniej coś knuli.
- Butelka po whiskey. Prawda, że się nie mylę? - odparła dobitnie szatynka.
- Muszę ci przyznać rację... Ale to nie tylko moje! Potter pił ze mną! - bronił się blondyn.
- Malfoy, czy ty zawsze musisz mnie wsypać? - zapytał bliznowaty.
- Dobra, już nie ważne. Ale czekaj, co się stało, że razem piliście? 
- Musieliśmy coś obgadać - odparł i wymienił z Wybrańcem porozumiewawcze spojrzenia - Właściwie to czemu tarzacie się po podłodze? - zainteresował się Draco, po czym usiadł na kanapie, lecz od razu się z niej zerwał z głośnym " Ałaaa". Spojrzał na miejsce, na którym jeszcze przed chwilą usiadł i ujrzał błyszczący, mały kolczyk. Podniósł go i przyjrzał mu się dokładniej. - Dziewczyny, to wasze? - pokazał im znalezisko.
- To mój kolczyk! - krzyknęła gryfonka, po czym wyrwała mu go z dłoni i przypięła z powrotem do ucha. - Dzięki, Draco! - Uśmiechnęła się do niego szeroko, lecz jemu to nie wystarczyło.
- Ejj, żadnej nagrody? Ja się tak nie bawię. - zaplótł ręce na piersi i zrobił minę obrażonego dziecka. Wszyscy obecni zaśmiali się, a szatynka dała mu szybkiego buziaka w policzek. 
- Lepiej? - zaśmiała się.
- Lepiej. - odparł z szerokim uśmiechem. Stwierdzili, że już pora na śniadanie, więc udali się do Wielkiej Sali. Rozeszli się do swoich stołów. Hermiona zajęła miejsce między Harrym a Ginny. Potter cały czas delikatnie się uśmiechał. Oni muszą coś planować! 
- Harry, co cię tak cieszy? - zapytała w końcu, gdy zaczęła zżerać ją ciekawość.
- Potem się dowiecie. Aaa, właśnie. Po lekcjach idziemy na błonia, spotkać się z Draco. Musimy coś obgadać. - zwrócił się do Ginn i Hermi -  Uprzedzam twoje pytanie Hermiono, nie, nie macie nic do gadania. - uśmiechnął się szeroko i zabrał się za pałaszowanie tosta. Dziewczyny posłały sobie zdziwione spojrzenia, wzruszyły ramionami i również zaczęły jeść śniadanie. Potem udały się na zajęcia. Eliksiry, historia magii, transmutacja, OPCM, zielarstwo i wróżbiarstwo zleciały jak z bicza strzelił. Nim się spostrzegli było już po lekcjach.
    Przyjaciółki ruszyły na błonia. Zauważyły Harry'ego, Draco i Blaise'a nad brzegiem jeziora. Podeszły do nich i przywitały się.
- Cześć chłopaki! Po jakiego grzyba kazaliście nam tu przyjść? Marnujecie mój cenny czas, który planowałam przeznaczyć na odrabianie kilometrowych esejów. - Zaczęła szatynka.
- Oooo... Czyli pewnie nie będziesz miała czasu na malutką imprezę? - Zrobił smutne oczka Blaise.
- Jaką imprezę? Jaką imprezę? - Nie wiadomo skąd tuż obok dziewczyn pojawiła się zdyszana Pansy.  Chyba biegła, żeby zdążyć na spotkanie.
- Właśnie po to chcieliśmy was tu zebrać. Planujemy małą zabawę na dziś wieczór, tylko nasza szóstka.  - odparł Zabini.
- Ale Harry, przecież dzisiaj mamy dyżur! - zaprotestowała Hermiona
- Chyba nic się nie stanie, jeśli raz go opuścimy. Wytłumaczymy, że mieliśmy tyle zadań domowych, że straciliśmy rachubę czasu i zapomnieliśmy. McGonagall nas lubi, wybaczy! - Hermiona dalej nie była przekonana. Dopiero początek roku, a oni już olewają obowiązki? Chociaż taka impreza... Dziewczyna miała ochotę się zabawić. Impreza czy nudne obowiązki?
- Uhh... Niech wam będzie - westchnęła szatynka, mimo to się uśmiechając. - Ale jak nam się oberwie, zwalam na ciebie - wskazała palcem Pottera, na co ten się zaśmiał i stwierdził, że nie ma sprawy, może na niego zwalić. - A ty Ginny co na to powiesz? - Zwróciła się do rudej.
- No jasne, że przyjdę! Już dawno nie byłam na żadnej imprezie, nawet najmniejszej! - Cieszyła się Ginn. Pansy również poparła pomysł. Postanowili, że spotkają się w pokoju wspólnym prefektów o 20:30. Potem rozeszli się w swoje strony.
    Hermiona wiedząc, że do imprezy zostało jej dużo czasu, poszła do swojego dormitorium, żeby trochę odpocząć i przygotować się. W pokoju wybrała ładne ubranie, wzięła bardzo długą, odprężającą kąpiel, przebrała się i delikatnie umalowała. Potem zabrała się za pisanie wypracowań na historię magii i transmutację. Zeszło jej na tym wszystkim dużo czasu. Mimo to miała jeszcze dużo wolnego, było za dwadzieścia siódma. Zdążyło zrobić się już całkiem ciemno. Magia jesieni. Wyszła na mały balkon - kolejny przywilej prefekta. Oparła się o barierkę i rozejrzała się. Było pięknie. Blady blask księżyca otula całe błonia, delikatne fale na jeziorze odbijają księżycowe światło. Gałęzie drzew poruszane podmuchami wiatru cicho szumią, zagłuszając pohukiwanie licznych sów. Gdzieniegdzie przechadzają się jeszcze uczniowie, nie zrażeni niską temperaturą. W oknach domku gajowego tli się światło. Kruki to odlatują, to siadają na wielkich dyniach rosnących w pobliżu Zakazanego Lasu. Gdzieś tam w tle, Bijąca Wierzba porusza konarami zrzucając pierwsze zeschnięte liście. Wszystko to tworzy niezapomniany, niepowtarzalny krajobraz, który potrafi zachwycić każdego. Tak zapatrzona dziewczyna nie zauważa, że ktoś również przypatruje się błonią z balkonu obok. Tak trafiło, że Draco ma pokój tuż obok pokoju gryfonki. Obydwoje nie zdają sobie sprawy z obecności sąsiada. W końcu Hemiona otrząsa się z transu. Wtedy zauważa blondyna beztrosko opierającego się o barierkę, tak samo jak przed chwilą ona sama. Przypatruje mu się przez dłuższą chwilę. Zwraca uwagę na rzeczy, których na co dzień nie dostrzega. Jego stalowoszare oczy - już nie są tak zimne i puste jak kiedyś. Teraz przybrały cieplejszą barwę popielatego błękitu. Usta, które zazwyczaj były wykrzywione w drwiącym grymasie, wyglądają o niebo lepiej, gdy są rozciągnięte w delikatnym uśmiechu. Ostre rysy twarzy straciły na wyrazistości. Platynowa grzywka opada mu niesfornie na czoło, prawie przysłaniając oczy. Wygląda tak spokojnie. Dziewczyna dostrzega ruch jego warg, ale nie docierają do niej jego słowa. Dalej się na niego patrzy. Chłopak odwraca ku niej twarz. Dopiero teraz dziewczyna wraca na ziemię.
- Rozumiem, że jestem zabójczo przystojny, ale nie musisz się tak na mnie gapić - Chłopak delikatnie się uśmiechnął. Cholera jasna! Dałaś się przyłapać głupia babo! - Skarciła się w myślach dziewczyna. Wolała nie pogrążać się jeszcze bardziej, wiec z największym opanowaniem na jakie było ją stać, odrzekła:
- Skromności w szczególnie ci nie brakuje - Blondyn cicho się zaśmiał kręcąc głową, i podobnie jak ona, znów odwrócił się do barierki. Trwali w ciszy dobre pięć minut, wpatrując się w przestrzeń. W końcu odezwała się szatynka.
- Pięknie tu, prawda?
- Prawda. Nigdy wcześniej tego nie dostrzegałem. Jest tutaj coś... - nie mógł dobrać słowa - ... innego. Odmiennego. Niepowtarzalnego. - spojrzał na dziewczynę, która wciąż wpatrywała się w otoczenie. Teraz on się jej przyjrzał. Ciepłe, czekoladowe tęczówki, drobny nosek, który słodko się marszczy, gdy jego właścicielka skupia się nad lekcjami, malinowe usta, idealne do pocałunków. Cholera, Malfoy! O czym ty myślisz człowieku?! Chyba mi nie powiesz, że podoba ci się Granger! - skarcił siebie w myślach. - A co, gdyby faktycznie mi się podobała? Tak kurwa! Podoba mi się i co?! Czy ja właśnie przyznałem, że podoba mi się Hermiona? No tak, świetnie! Może się jeszcze zakochasz?! - sarkastycznie pytał się w myślach. W końcu skończył tą wewnętrzną rebelię i spojrzał na zegarek znajdujący się na jego nadgarstku. 20:20. Z ciężkim sercem wyrwał gryfonkę z zamyślenia.
- Ekhem, jest już 20:20. Może zbierajmy się?
- Och, co? Aaa, tak, jasne. - Równocześnie zniknęli za drzwiami balkonowymi.
    Już po chwili wszyscy zebrali się w pokoju wspólnym. Hermiona była zdziwiona dużymi zmianami. Kanapy i fotele zostały przesunięte pod ścianę, obok nich nalazł się stoliczek z kilkoma butelkami Ognistej, kremowym piwem i przekąskami. Przy kominku było wiele wolnego miejsca - pewnie będzie służyło jako parkiet, bo po kilu głębszych, na pewno nie będą bezczynie siedzieć i gadać o głupotach.W tle leciała wesoła muzyka, o dziwo mugolskich zespołów.
- No to co? Zaczynamy zabawę! - entuzjastycznie zawołał Blaise, klaszcząc w dłonie. Rozlał do szklanek whiskey, po czym wręczył każdemu po jednej. Wszyscy pociągnęli zamaszystego łyka. Zaczęli luźną rozmowę o wszystkim i o niczym. Minuty upływały szybko, tak jak bursztynowe krople napoju ze szklanek, później całych butelek. Gdy trzecia butelka została opróżniona do dna, wszyscy byli delikatnie wstawieni. Zaczęli tańczyć na środku pokoju. Raz dziewczyny tańczyły w babskim gronie, raz mieszały się z chłopakami, tańczyli w parach i osobno. Towarzyszyły temu nieustające śmiechy. Gdy trochę się zmęczyli, padł pomysł gry w butelkę. Zasiedli w kółku i zaczęli grę. Najpierw kręciła najmłodsza Ginny. Wypadło na Hermionę.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Hmm... Raz się żyje, wyzwanie!- zaśmiała się szatynka.
- Ok. Niech pomyślę... Mam ! Pocałuj chłopaka z tego grona, który ci się podoba! - Wykrzyknęła triumfalnie ruda uśmiechając się szeroko. Hermiona zrobiła wielkie oczy - No coo...? Podobno raz się żyje! - Ginny posłała Hermionie rozbawione spojrzenie.
- I czego się szczerzysz rudzielcu? - warknęła w odpowiedzi gryfonka, mimo to delikatnie się uśmiechając.
- No dawaj dawaj! Nie ociągaj się! - Wciąż drwiła z niej Ginn. Kiedy ona świetnie się bawiła, Hermiona zastanawiała się, którego pocałować. W końcu westchnęła cicho, powoli podniosła się z podłogi i podeszła do Malfoya. Ukucnęła obok niego i delikatnie wpiła się w jego usta. Ten bez cienia zastanowienia oddał pocałunek. Przez myśl przyszło mu tylko " raz się żyje ". Hermionę przeszyło bardzo przyjemnie uczucie. Musiała przyznać, podobało jej się. Nawet bardzo. Chłopak całował niesamowicie dobrze. Pocałunek był czuły i delikatny, a za razem namiętny. Dziewczyna poczuła motylki w brzuchu, zdawało jej się, że unosi się centymetr nad ziemią. Niechętnie oderwała się od niego i wróciła na swoje miejsce. Musiała to szybko przerwać, bo nie wiadomo co by z tego wyszło. Nie dawała po sobie poznać zadowolenia, które nią zawładnęło. Wszyscy wpatrywali się w tę scenę z szeroko otwartymi oczyma. Szatynkę bardzo to rozbawiło.
- No co się tak gapicie? Gramy! Teraz ja kręcę! - Wszyscy wyrwali się z transu. Nikt nie skomentował tego, co stało się przed chwilą. Zakręciła i wypadło na Harry'ego. Grali jeszcze przez dłuższy czas. Draco cały czas miał w głowię ten pocałunek. Obściskiwał się już z setkami dziewczyn, ale nigdy wcześniej nie czuł czegoś takiego. To było magiczne, niepowtarzalne.  Gdyby mógł, wpiłby się w jej usta nawet teraz. Po godzinie zniknęły kolejne dwie butelki Ognistej, wszyscy oprócz Hermiony przysnęli. Pansy drzemała wtulona na podłodze w Harry'ego, Ginny zrobiła z torsu Blaise'a poduszkę. Szatynka zaklęciem przywołała koce i okryła śpiące pary. Podeszła do Draco, który rozwalił się na szerokiej kanapie. Usiadła delikatnie na wysokości jego klatki piersiowej i dokładnie okryła go kocem. Kiedy otulała go, złapał ją delikatnie za nadgarstek i wyszeptał "zostań tu". Dziewczyna westchnęła i położyła się obok niego. Ten objął ją w talii i zasnęli, mocno w siebie wtuleni.

~~~~~***~~~~
Hejka! c: 
Nowy rozdzialik, jestem z niego w miarę zadowolona:D
Za ewentualne błędy przepraszam.
Zachęcam do komentowania, bo to bardzo motywuje! :))
Pozdrawiam, Alex ;3

2 komentarze:

  1. Wooow ! Jest Potter jest impreza ;) A czy mi się zdaje czy się tworzą oprócz Dramione dwa nowe parringi? xD Ahhh...ten pocałunek - świetnie to ujęłaś nwm czy coś takiego przeżyłaś (bez urazy), ale chodzi mi oto że zdarzają się osoby, które potrafią opisać, i znają się na rzeczach o wieeeeeleee lepiej niż ci z ,,doświadczeniem", a to sprawia,że umiesz ludzi czarować :* Pozdrowionko <3
    ~Carolina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację z tymi parringami ;p nawet nie wiesz jak miło mi słyszeć(?;p) takie słowa:D Niee, nie przeżyłam czegoś takiego , samo wyszło z głowy :D Dziękuję :)

      Usuń